-Przydepnij i tańcz dalej, Kasiu – powiedziała pani Dorotka, moja ulubiona nauczycielka w przedszkolu nr 1, które mieściło się w zabytkowej, poniemieckiej kamienicy, przypominającej wyglądem pałacyk. -Nie martw się, nic się nie stanie, jeśli wianek spadnie podczas występu.- uspokajała. Oczywiście, że wianek spadł mi z głowy już na samym początku tańca! Przydepnęłam go sznurowanym bucikiem – elementem mojego stroju Krakowianki – i kręciłam piruety oraz inne hopsasa dalej, wywołując w rodzicach ogromne wzruszenie...
Chyba każdy przedszkolak i przedszkolaczka w późnych latach 80' tańczył/a taki lub inny taniec ludowy na scenie, wywołując uśmiech u rodziców oglądających to gdzieś z końca sali? U mnie to była sala kinowa, o ile dobrze pamiętam. Kino „Świt” i za duże buty. Czarne, sznurowane, na maleńkim obcasie! Co dla pięcio- czy sześciolatki było przygodą samo w sobie! Zupełnie, jak włożenie krakowskiego stroju ludowego. Na Mazurach tańczyliśmy bowiem nie mazurka, a... krakowiaka!
I chociaż prawdziwy strój Krakowianki wyglądał trochę inaczej, mój składał się przede wszystkim z tej pięknej, plisowanej, kolorowej spódnicy! No dobrze, były też czerwone korale, biała, haftowana koszula i inne elementy, ale TA spódnica miała PLISY i byłam w niej po prostu zakochana. Zwłaszcza, gdy tak uroczo falowała w powietrzu podczas obrotów.
Co ma spódnica do lampy – zapytasz? Cóż… plisy wciąż są moją pewnego rodzaju słabością. I choć nadal szukam idealnej plisowanej spódnicy dla dorosłej już Kasi, to… w końcu znalazłam idealny abażur do starej lampy. Plisy są, len jest, ciepły, kremowobiały odcień też – można się chwalić metamorfozą!
Pamiętasz? Lampy były dwie, wspominałam o nich na kozim instagramie i facebooku. Kupiłam je w sklepie ze starociami za zawrotną kwotę 25 złotych za sztukę. Podstawy lampy, bo to właściwie podstawy upolowałam, wykonane są z gliny, są ceramiczne. Ale ich kolor, brudny "różowobrzoskwiniowomajtkowy" ;-), pozostawiał wiele do życzenia. Dlatego jedna z lamp, którą zdecydowałam się postawić na kuchennym parapecie, dostała nowy odcień – duck blue z palety farb kredowych Vintro oraz nieduży, plisowany abażur w odcieniu chłodnej bieli. »» Kliknij tu i zobacz, jak wygląda! ««
Pomysł na drugą miałam zupełnie inny. Bowiem druga miała stanąć w kawalerkowym salonie i stać się jednym z głównych źródeł bocznego światła, które tak lubię w pomieszczeniach. Chciałam, by miała strukturę, warstwy, chropowatość odrapanego tynku, betonu i dość ciepłe odcienie beżu, brązu, bieli, kremu… Wykorzystałam więc mój »» sposób na teksturę z sodą i kawą w roli głównej ««, a za kolorystykę odpowiadają fantastyczne (nie mogę się ich nachwalić, serio!) farby kredowe Vintro. Tym razem użyłam 3 odcieni, mieszając je ze sobą i wykorzystując takie, jakie są: biały – crystal, grafitowy – midnight oraz brązowobeżowy – stonebreaker. Ta trójca okazała się dziesiątką, strzałem w 10 znaczy się! :-)
Lampa salonowa początkowo zwieńczona była takim samym, niedużym abażurem, jak ta kuchenna (udało mi się kupić komplet dwóch w super cenie podczas przedświątecznych wyprzedaży w jotexie), ale wiedziałam, że tu potrzebuję czegoś większego, bardziej „miękkiego” wizualnie, w ciepłym odcieniu. I kilka dni temu w końcu zrealizowałam ten plan. Z pomocą sieciówki (hmhome, był to zresztą mój pierwszy wybór, tuż po zakupie podstaw, ale abażury wyprzedały się wtedy w 5 minut i nie było ich przez kolejne miesiące)! Znów portfelowi się nieco upiekło, bo na urodziny dostałam w newsletterze kod na 25% zniżki na zakupy w owym sklepie i cóż… wykorzystałam go na zakup tego cudaka.
Czy tylko ja tak mam? Albo książki, albo coś do domu? Żadnych tam ciuchów, kosmetyków, zabiegów i spa, tylko czytadła i wyposażenie wnętrz? Ewentualnie jeszcze karpy dalii, nasiona i rzeczy do ogrodu? Wiem, wariatka. ;-)
Reasumując: lampa numer 2 jaka jest, każdy widzi. Mogłaby spokojnie znaleźć się na regale w dziale „home” niejednego sklepu z fikuśnymi meblami. I mogłaby kosztować setki złotych. Ale jej wartość znacznie przewyższa wszystkie sklepowe. To jedyny taki egzemplarz. Bo nawet, jeśli kupisz taki sam abażur, znajdziesz podobną kształtem podstawę lampy i wybierzesz te same 3 kolory farb kredowych – efekt będzie zupełnie inny. Twój. Jedyny i niepowtarzalny. Dlatego tak bardzo lubię podejmować się takich projektów. No i mam wspaniałych pomocników – Vintro, dziękuję za wsparcie!
PS jeśli chcesz spróbować pracy z tymi farbami, to serdecznie polecam i zostawiam Ci mój bezterminowy kod zniżkowy 7% na zakupy w sklepie vintro.pl ♡ Kod to: kozadomowa.
Tymczasem ja wrócę do poszukiwania plisowanej spódniczki...
Ściskam, k.
Czytałam z zapartym tchem 💚
OdpowiedzUsuńMiło mi! :)
UsuńPS Też marzyłam o plisowanej spódnicy, całe lata....a kiedy już ją miałam okazało się, że zupełnie mi nie pasuje. Mam nadzieję, że unikniesz podobnego rozczarowania. 😀
OdpowiedzUsuńWiesz, może się okazać, że to już zawsze będzie "gonienie króliczka", bo żadna z tych dotąd znalezionych mi nie pasowała... ;)
UsuńLampa przepiękna! Pomysł fantastyczny. Plisy mnie urzekły i zainspirowały. Jest świetnie. Pozdrawiam Helena
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń