Tegoroczny październik mogłabym właściwie zamknąć w jednym słowie, imieniu, które zdominowało cały miesiąc, dyktowało dzień za dniem i mieści wszystkie moje emocje w sobie. Napiszę to słowo na końcu...
A teraz zapraszam Cię na jedyną październikową dychę, na jaką mnie dziś stać. Oto mój dziesiąty miesiąc w roku w 10 zdjęciach i słowach.
Jesień
Przyszła, rozsiadła się na dobre. Ale chyba jest w całkiem dobrym humorze (choć doskonale zdaję sobie sprawę, że to raczej efekt zmian klimatu), bo szczodrze obdarowuje nas słońcem. Ponieważ jestem w lekkim niedoczasie, jeśli chodzi o prace ogrodowe, to nie marudzę. Może zdążę zrobić to, co sobie zaplanowałam, zanim wydarzyło się to, co rozwaliło plan, Rodzinę i serce na milion kawałków.
Ogród
W ogrodzie coraz ciszej. Wszelkie bzyczące, brzęczące i cykające istoty pomału zapadają w sen zimowy. Za to ptaki panoszą się coraz bardziej. Ku mojej uciesze. :) Zdecydowanie wolę ptaki od komarów i much końskich, czy szerszeni. A wszystkie nam tego lata towarzyszyły.
Na zdjęciu jest ostatni tegoroczny bukiet daliowy, jaki zebrałam z własnych rabat. Kwiaty kwitły wyjątkowo długo w tym sezonie, ale też zaczęły wyjątkowo późno - z powodu upałów i suszy. W tej chwili kwitną mi już tylko 3 róże: dwie Astrid Lindgren oraz jedna "Tatowa". Nie znam nazwy odmiany, dostałam kiedyś od Taty i tak sobie w donicy na działce mieszka.
Dom
W domu szykują się nie takie małe zmiany. Będzie więc o czym pisać na blogu, pokazywać projekty DIY, a także metamorfozy naszego mieszkania. Mam nadzieję, że okażą się trafione - dla nas, a dla Ciebie - inspirujące.
Budowa domu nie ruszyła i w obecnej sytuacji na razie nie ruszy. Na pewno nie w tym roku. W przyszłym będziemy musieli podjąć decyzję, bo to ostatni rok ważności naszego pozwolenia na budowę. Także albo cokolwiek zaczniemy działać, albo... będziemy się musieli starać o odnowienie pozwolenia. Wolelibyśmy jednak zacząć budowę i taki jest optymistyczny plan. A co się wydarzy - czas pokaże. Nie wszystko zależy tylko od nas...
Spacer
W październiku nasza koteczka, Mimi, była pierwszy raz z nami na działce. To było nie lada przeżycie zarówno dla niej, jak i dla nas. Najbardziej, co wcale mnie nie dziwi, podobało jej się w domku ogrodnika. ;-) Przestrzenią, zapachami, dźwiękami dobiegającymi z lasu była jednocześnie przerażona i zafascynowana. Ale wolała tego wszystkiego doświadczać z bezpiecznych czterech ścian. Nie dziwię się, nigdy wcześniej nie opuszczała naszej przytulnej kawalerki. Ale przeżyła. Nie wiem, czy i ewentualnie kiedy to powtórzymy. Choć nie da się ukryć, że ciągnie kota norweskiego leśnego do lasu... ;-)
Spotkanie
Ten miesiąc obfitował też w ptasie spotkania oko w oko. Sójki zaprzyjaźniły się z nami już na dobre. Odwiedzają nasz ogród, pilnują domku, przyglądają się nam z zainteresowaniem podczas prac ogrodniczych, zakopują żołędzie w rabatach, a czasami straszą - grzebiąc w stercie drewna czy donicach i przewracając rzeczy. Cudownie też pozują do zdjęć, co widzisz poniżej.
Ale ostatnio miałam też dwa spotkania z dzięciołem zielonym. Dzięcioł duży bywa u nas właściwie na co dzień, ale taki jegomość, a właściwie samiczka, pozwoliła nam się zaobserwować po raz pierwszy. Jakby tego było mało, to za drugim razem, gdy siedzieliśmy na czerwonej ławce, przycupnęła dwa metry od nas i czujnie się przyglądała przez kilkadziesiąt sekund, zanim odleciała. ;-) Niesamowita sprawa! Pierwszy raz widziałam takiego ptaka z tak bliska! Oczywiście szans na zdjęcie nie było, ale pocieszam się kadrami z pierwszego spotkania. :-) Chcesz zobaczyć?
Jabłka
W tym miesiącu na naszym stole królowały jabłka. I kompot żurawinowy oraz dynie, ale głównie jabłka. Odkąd dostałam >>> ten przepis <<< (swoją drogą, muszę go spisać na blogu) te proste ciacha stały się stałym elementem weekendów. Pyszne, proste, piękne. Polecam, koza domowa. ;-)
Kolory
Przeprowadziłam testy kolorów w kawalerkowym pokoju. To, co widzisz poniżej, to już tylko 4 kolory, które przeszły do ścisłego finału. Ściana za kanapą zmieściła kilkanaście takich maziajów w różnych odcieniach brązu, beżu, kawy z mlekiem, szarości, bieli i innych. Jak myślisz, który kolor zagości w kawalerce na dłużej?
PS lampy to moja październikowa, a jakże, zdobycz ze sklepu ze starociami. Sztuka kosztowała 25 zł. Wykonane są z gliny, surowej, nieszkliwionej, co bardzo ułatwi mi pracę nad nimi. Szykuje się kolejny test kolorów. A poszukiwania idealnych abażurów trwają... ;-)
Dynie
W mieszkaniu królują osobiście wyhodowane przeze mnie cytrynowe baby boo, ale też białe baby boo, pomarańczowe, zielone i te w odmianie muscat. Zbieram też pestki, by móc się podzielić z chętnymi, wymienić na inne nasiona i zostawić sobie, na przyszły rok. Zakochałam się w dyniach i nic na to nie poradzę. Możliwe, że w przyszłym roku opanują znaczną część naszej działki... jeśli bogowie pozwolą. :-)
Dziadoween
W tym roku zaplanowaliśmy dwa spotkania "halołinowe". Jedno już się odbyło, minionej niedzieli, u nas w kawalerce. Drugie odbędzie się za 2 tygodnie - u naszych Przyjaciół w Warszawie. Będziemy jednocześnie świętować i Dziady, i Dzień Niepodległości. :-) Na to warszawskie spotkanie szykujemy sobie kostiumy! Postanowiliśmy zrobić sobie mini-bal przebierańców i dziś wpadłam na genialny pomysł! Ale nie zdradzę póki co, kim się na ten wieczór stanę. Możesz obstawiać w komentarzach. ;-)
PS Moje domowe dekoracje i mały "horror" możesz zobaczyć >>> w tej rolce na instagramie <<< i na kozim facebooku.
Miluś
To ostatnie słowo, o którym napisałam we wstępie. Miluś mieści w sobie miłość, tęsknotę, czułość, strach, radość, łzy i milion innych emocji, których mogliśmy w ciągu 13 naszych wspólnych z nim lat doświadczyć.
W październiku pożegnaliśmy naszego najpiękniejszego, ukochanego, niesamowicie mądrego i dzielnego Kotka. Napiszę tu kiedyś epitafium na jego cześć. Ale na razie próbujemy ułożyć sobie życie naszej międzygatunkowej Rodziny na nowo.
Tęsknimy, Miluś. Bardzo.
k.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)
Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)