Odłożyłam pędzel i z zadowoleniem spojrzałam na pierwszą, wyróżniającą się na tle zielonej ściany lasu, warstwę farby. „Teraz schnij” powiedziałam w myślach i w tym samym momencie poczułam wielkie krople deszczu na twarzy. Pierwsza majowa ulewa namieszała mi trochę w planach... Ale zacznijmy od początku.
[Wpis powstał we współpracy z Remmers Polska – dziękuję za wsparcie!]
Na tę ławkę tęsknym wzrokiem spoglądają wszyscy nas odwiedzający: od rodziny po znajomych. I wcale im się nie dziwię – my też cenimy sobie komfort wynikający z oparcia. A nasze plecy – tym bardziej. ;-) Pojawiła się tu niedawno, ale już zyskała przychylność użytkowników oraz miano najbardziej fotogenicznej ławki w naszym leśnym ogrodzie. Nie, żeby miała jakąś wielką konkurencję... A że ja lubię, gdy rzeczy nie tylko są funkcjonalne, ale też piękne, to postanowiłam zbudować sobie wokół tych szczebelków z surowego drewna mój mały kącik ogniskowy. Taką mazurską wersję norweskiego koselig, szwedzkiego lagom i duńskiego hygge w jednym. Po polsku: wygodnie i przytulnie. I najlepiej na lata.
Do pomocy w spełnieniu ostatniego warunku – trwałości - zaprosiłam markę Remmers, której produkty z serii RemmersEco posłużyły mi do zabezpieczenia ławki przed czynnikami atmosferycznymi oraz promieniowaniem UV. Zarówno >>> farba olejowa do drewna <<<, jak i >>> lazura do architektury ogrodowej <<< powstają na bazie surowców odnawialnych, są wegańskie, nieszkodliwe dla pszczół - można nimi malować ule! Wnikają w strukturę drewna jednocześnie pozwalając mu „oddychać” i zachowują jego surowy charakter. Poszanowanie środowiska + matowe wykończenie to mój ulubiony efekt. :-) Metalowe puszki nadają się do recyklingu, a kolory farb można ze sobą mieszać, dla uzyskania wymarzonego odcienia.
Myślę, że nie zdziwi Cię kolor, na który się zdecydowałam: skandynawska czerwień. Skąd taki pomysł? To nawiązanie do naszego przyszłego domu, który stanie właśnie tu, pod lasem, i będzie miał elewację w odcieniu faluńskiej czerwieni. Kolor to też ukłon w stronę tradycyjnych, mazurskich domów z czerwonej cegły. Takie połączenie lokalnej i skandynawskiej tradycji będzie pięknie kontrastować z zimozieloną ścianą lasu, prawda? Ławka to nasza próba generalna. ;-)
Sam proces zabezpieczania mebla był prosty i właściwie nic, oprócz nagłej ulewy, nie stanowiło problemu. Najpierw lekko zeszlifowałam drewno gąbką ścierną. Zrobiłam to naprawdę delikatnie, skupiając się na tych miejscach, gdzie znalazłam jakieś zadziory, odstające i szorstkie elementy. Następnie przetarłam ławkę z pyłu. Dobrze wymieszałam farbę i nałożyłam pierwszą warstwę. Można to zrobić wałkiem, ale ja lubię malować pędzlem, bo łatwiej nim dotrzeć w różne zakamarki. Gdy skończyłam – rozpadało się tak, że po chwili konsternacji uciekliśmy z Małżem do auta (na działce póki co nie ma żadnego budynku, ani zadaszenia). I choć marzyłam o deszczu dla roślin, wymsknęła mi się niejedna psia kostka, gdy zobaczyłam, jakie ślady krople wody zostawiły na świeżo pomalowanej ławce.
Mój osobisty Inżynier szybko wpadł na pomysł, co zrobić, by uniknąć powtórki z rozrywki. Rozwiesiliśmy koc między młodymi sosnami, tworząc swoisty daszek, pod którym pomalowałam ławkę ponownie. Jakieś pół godziny później przekonaliśmy się, że to nie był wcale taki zły pomysł. ;-) Ale drugą warstwę czerwieni nałożyłam dopiero kolejnego dnia, dając farbie i drewnu czas na „scementowanie” tego związku.
Gdy ławka dobrze wyschła, zabrałam się za ostatni etap – lazurę. To nie jest konieczny zabieg, bo farba sama w sobie dobrze zabezpiecza drewno. Jednak nasza ławka będzie stała na zewnątrz praktycznie przez cały rok, dlatego po konsultacji z Panem Tomaszem z Remmers Polska, zdecydowałam, że dodatkowa warstwa ochronna nie zaszkodzi. Tym razem lepiej pracowało mi się wałkiem. :-)
Czy ja już wspominałam, że zarówno farb olejowych, jak i lazury RemmersEco można używać do mebli zewnętrznych i tych we wnętrzach?
Czy marzy mi się piękny, tajemniczy, pełen zachwycających zakątków ogród? No pewnie! Jednocześnie przyświeca mi idea, by jak najmniej ingerować w to, co przygotowała dla nas Przyroda. Dlatego zamiast przekopywać cały teren – staram się wtopić potrzebne nam, ludziom, elementy
w zastany krajobraz. Kopanie i pielenie zamieniam na wzniesione rabaty no-dig, w których sadzę dalie i inne kwiaty. Równo przystrzyżony trawnik (choć piękny i podziwiam każdego, kto taki ma za wytrwałość) to u nas bardziej mieszanka dzikich roślin, które tu zastaliśmy: traw i „chwastów”.
A w miejscu na ognisko nie ma betonu, ani kostki brukowej. Jest za to niezbyt głęboki dołek obłożony polnymi kamieniami. Są ławki z pni drzew znalezionych w okolicy i desek z odzysku. Są mrówki leśne, dzikie pszczoły i te z pasieki sąsiadów oraz motyle, żuki, dżdżownice i ptaki. Bywają zające, jeże i okoliczne koty. ;-) Wcześniej wpadały tu także dziki i sarny (teraz mamy ogrodzenie, pod którym czasami widujemy ich ślady). Są różne kwiatki, byliny i poziomki w donicach, jest mała rabata no-dig z dzikimi różami pnącymi. Ściana z drewna i lampki na baterie słoneczne (mamy na działce media, w tym prąd, ale nie ma go póki co do czego podłączyć). Jest mnóstwo sosen, są dęby, kilka posadzonych przez nas świerków oraz krzaczki jeżyn, malin i agrestu. Są grzyby, konwalie, ostrokrzewy oraz jesteśmy my. ;-)
Od kilku dni jest też czerwona ławka, na niej miękki koc, poducha, a obok stolik ze starej, drewnianej skrzynki po piwie, przywiezionej jeszcze z Niemiec, niemal dekadę temu. Podoba Ci się taka wersja ławki? Co powiesz na moją wizję ogrodu? A jak Ci się podoba nasz kącik z ogniskiem?
Być może, gdy już tu zamieszkamy, poczujemy potrzebę uporządkowania tego jakoś bardziej. Mam nadzieję, że ograniczymy ją jednak tylko do postawienia szklarni czy kilku dodatkowych wzniesionych zagonów na warzywa. I do frontowej części ogrodu, gdzie teraz po prostu jest trawa ze wszystkimi możliwymi chwastami. Po wybudowaniu domu posadzę tu wymarzoną jabłonkę i może wiśnię lub czereśnię. Posieję morze kosmosów – ulubionych kwiatów mojej Babci Nadziei, nieco tulipanów, chabrów i maków, malw i lwich paszczy oraz innych gagatków.
A przed domem postawię kolejną ławkę, taką z oparciem. I pewnie też zabezpieczę ją ekologiczną farbą i lazurą. :-) Ach… już się cieszę na to mnóstwo niezaczętych jeszcze projektów i prac ogrodowych. To w nich odnajduję błogi spokój i ukojenie. Ogród to fantastyczny nauczyciel.
I warto mieć w nim ławkę – by bliscy ludzie zawsze mogli usiąść tuż obok.
Uściski, k.
Przepięknie wygląda na tle tych wszystkich drzew. Jak tylko wspomniałaś o malowaniu ławki to coś tak podejrzewałam, że możesz iść w taką właśnie czerwień ;-)
OdpowiedzUsuńZrobiłam ankietę na ig i czerwień zajęła drugie, zaskakujące dla mnie, miejsce! Najczęściej moje Obserwatorki obstawiały zieleń. Ja spodziewałam się, że jeszcze biel będzie wysoko. ;)
UsuńRemmers to firma której materiały często są wykorzystywane do renowacji zabytków, także może to stanowić gwarancję solidności 😉 bajkowa ławeczka!
OdpowiedzUsuńO, nie miałam o tym pojęcia! Ciekawe! I faktycznie może świadczyć o solidności tych produktów, skoro wybierają je konserwatorzy zabytków! Dzięki za informację!
UsuńPięknie napisane i pomalowane ❤️
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję!
UsuńWiedziałam, że będzie czerwona. Pasowała mi taka od samego początku. 🙌 i brawo za namiot w czasie deszczu 😂
OdpowiedzUsuńHehe dzięki! W sumie tylko kilka osób od początku obstawiało czerwień! :) Gratuluję!
UsuńCzułam, ze tym razem moze byc czerwień. Cudna
OdpowiedzUsuńDobrze czułaś! :)
UsuńWyszło genialnie i trafiłam w punkt, bo zaraz wiedziałam, że chciałaś przemycić na ławkę czerwień norweskich domków. Oj jak ja Cię dobrze znam;)
OdpowiedzUsuńZnamy się już trochę :) Dzięki, Adula! :*
UsuńHa ha ha...epopeja o malowaniu ławki!! Słabo!
OdpowiedzUsuńHa ha ha anonimowy hejcik! Słabiej! ;)
UsuńBardzo podoba mi się ta czerwona ławka. Jest się czym zachwycić.
OdpowiedzUsuńPiękny, nostalgiczny zakątek. Chciałam Cię jednak ostrzec, że gdy rozpocznie się budowa, teren zostanie niestety w dużej części zdewastowany. Przez koparkę robiącą wykopy pod fundamenty, podwożącą i podstawiającą palety z bloczkami, kopiącą rowy pod instalacje choćby przydomowej oczyszczalni. Przez budowlańców skręcających zbrojenia, tnących belki na więźbę dachową i robiących wokół budowanego domu wiele innych niezbędnych czynności. I to wszystko nie przez złośliwość pracujących panów, ale niestety takie są realia na placach budów. Życzę Ci aby twój rajski zakątek ocalał w jak największej części w trakcie prac budowlanych.
OdpowiedzUsuńDorota
Dzięki, Dorota! Jestem tego świadoma, ale nasz kącik jest daleko od miejsca, w którym będzie budowa, firma będzie miała większą część działki do dyspozycji. Tu i tak by niczego nie zostawiali, bo rosną tu drzewa. 😉 Także nie martwię się jakoś bardzo. No i na czas budowy, który w przypadku drewnianego domu jest duuuużo krótszy (a sam proces czystszy), niż murowanego, możemy ławkę przesunąć dalej, wgłąb lasu. Także damy radę. Ale kciuki trzymaj i tak, przydadzą się zawsze. 😊
UsuńTrzymam mocno i będę kibicować, gdy zaczniecie budowę. Ja jestem w trakcie. Marzę o ogrodzie, ale jeszcze trochę czasu nim wszystkie ciężkie prace zostaną zakończone. W tej chwili ponad połowa działki z 1400m wygląda żałośnie.
UsuńDorota
Trzymam kciuki za Twoją budowę!
UsuńTaka ławka to sztos! Przepięknie wygląda w ujęciu aparatu. Czerwień był najlepszym wyborem!
OdpowiedzUsuńŁadny kolor, udało się i jest przytulny zakątek, a las też cudowny :-)
OdpowiedzUsuń