Uwierz lub nie, ale mam wehikuł czasu, dzięki któremu mogę się przenosić w czasie i miejscu, wracać tam, gdzie już byłam. Naprawdę! Ba, jestem prawie pewna, że niemal każdy z nas taką maszynę posiada, tylko nie wszyscy wiemy, jak z niej korzystać! Ja używam jej nagminnie, by przenieść się na przykład na Lofoty - przepiękny archipelag norweskich wysp za kołem podbiegunowym, który odwiedziliśmy (już!) trzy lata temu z Małżem. Jak to robię?
Gotuję! Ale zanim ugotuję - jem. ;) Tak, odwracam tę kolejność, bo żeby ugotować to, co przeniesie nas myślami do ulubionych miejsc, muszę poznać tego smak. Tym razem padło na norweską zupę rybną.
Czuję ten zapach i automatycznie myślami wracam na Lofoty. Próbuję pierwszą łyżkę i już jestem w Nusfjord, w pięknej restauracji, gdzie wybraliśmy się na kolację z okazji 15. rocznicy wspólnego życia. Słyszę kelnera, który pyta nas skąd jesteśmy, a gdy dostaje odpowiedź... natychmiast przechodzi z angielskiego na polski i ucina sobie z nami pogawędkę. O tym, że jest z Warszawy, że to jego kolejny sezon, że niedługo wraca do domu i ponownie przyjedzie tu, do restauracji "Karoline", w przyszłym roku.
W restauracji, oprócz naszego, zajęte są jeszcze dwa stoliki. Przyjechaliśmy we wrześniu, po sezonie, stąd takie pustki. A my mieliśmy szczęście, że dotarliśmy tam na kilka dni przed zimową przerwą. Rozmawiamy, popijamy wodę, kelner przynosi zamówione dania i mówi: "Z pozdrowieniami od kucharza, który też pochodzi z Mazur, z Bartoszyc!". Stawia przede mną talerz kremowej zupy rybnej i już jej kolor jest dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Biała zupa rybna? Jak to? Z Polski znam tylko średnio smaczną, czerwoną i ostrą jak cholera wersję z nadmorskich budek. ;)
Spróbowałam i zapamiętałam ten smak bardzo dobrze. Kremowa konsystencja, duże kawałki dorsza, łososia, krewetki, słodka marchewka, korzeń pietruszki, por... dużo pora. Szukając przepisów na tę zupę w internecie trafiłam na kilkanaście wersji. A to z twistem azjatyckim, na ostro, a to zupełnie bez przypraw - na mdło. Postanowiłam więc ugotować tę zupę po swojemu, czerpiąc ze wszystkich receptur to, co najlepsze. Żeby się upewnić, że dobrze rozpoznałam składniki (a tak naprawdę, by poczuć ten smak jeszcze raz!) zjadłam ją jeszcze w zupełnie innym miejscu, o którym za chwilę...
Teraz popatrz chwilę na Nusfjord, widok za oknem przy naszym stoliku w restauracji i jedzonko! :)
Składniki:
- 1 duży por (głównie biała część)
- ćwiartka selera
- 2 średnie marchewki
- 2 małe pietruszki
- 2 ząbki czosnku
- 1 papryczka chilli
- filet z łososia
- filet z dorsza
- duże krewetki (nie koktajlowe)
- natka pietruszki
- szczypiorek
- 1 śmietana do zupy (30%)
- 1 łyżka masła,1 łyżka oleju
- sól, pieprz, zielona czubrica,
- 3 listki laurowe, suszony lubczyk
Przygotowanie:
Umyj i obierz warzywa, opłucz ryby, umyj i obierz krewetki (możesz też kupić już obrane, co serdecznie polecam). Do dużego garnka wlej łyżkę oleju i włóż łyżkę masła. Wsyp pół łyżeczki zielonej czubricy, kilka kulek pieprzu, 3 listki laurowe, szczyptę lubczyku, posiekany czosnek i papryczkę chilli w całości. Dopiero teraz włącz gaz/prąd i zacznij rozgrzewać garnek z zawartością.
Marchewki, pietruszki i pora pokrój w plastry. Seler - w kostkę. Wrzuć do garnka i smaż kilka minut. Zagotuj wodę w czajniku (około 1,5 litra) i zalej warzywa wrzątkiem. Teraz pokrój ryby, na razie na naprawdę duże kawałki (na pół czy na 3 części, tak, żeby łatwo było je wyjąć). Wrzuć je wraz z krewetkami do garnka i gotuj kilka minut, następnie wyjmij (nie chcesz ich rozgotować).
Aby zagęścić zupę zmieszaj śmietanę z 3-4 łyżkami wywaru i wlej do zupy. Zostaw na kilka chwil, aż płyn się nieco zredukuje i zagęści. W tym czasie połam ugotowane już lekko ryby na nieco mniejsze kawałki. Spróbuj wywaru i dodaj przyprawy według uznania (sól, pieprz). Dorzuć krewetki i ryby, gotuj jeszcze 2-3 minuty.
Podawaj z posiekanym szczypiorkiem, natką pietruszki, możesz dodać kleksa z bitej śmietany (niesłodzonej), kilka kropel dobrej oliwy na wierzchu to też dobry pomysł. Smacznego!
Ile porcji wychodzi z tego przepisu?
OdpowiedzUsuńBrzmi jak coś, czym mogłabym zachwycić zaprzyjaźnionego rybożercę. ��
Myślę, że spokojnie 5-6 takich normalnych porcji. :) Powodzenia i koniecznie daj znać, czy się udało zachwycić. :) Kasia
UsuńAle widoki! No i zupa też wygląda smacznie!
OdpowiedzUsuńNajlepiej smakuje właśnie z takim widokiem, no ale... ;) jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Usuńoooo, zrobię na pewno! :) Piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Daj znać koniecznie, czy Ci smakowała! :)
UsuńWygląda na bardzo smaczną!
OdpowiedzUsuń