Jestem mistrzynią ciętej riposty spóźnionej o dwa dni, mam czarny pas z odkurzania książek, pierwsze miejsce w biegu z meblami dookoła kawalerki oraz złoty medal w skokach na głęboką wodę, czyli w spełnianiu najbardziej abstrakcyjnych wydawałoby się marzeń. Oprócz tego mam jeszcze jedną zaletę: gdy coś mnie męczy, kosmate myśli nie dają spać - przekopuję internet w poszukiwaniu staroci, niespotykanych mebli, dodatków. Co takiego znalazłam tym razem? Brzydkie kaczątko wśród lamp. Kaczątko z książęcym rodowodem.
Węszyłam wokół niej, jak pies myśliwski. Przez kilka dni oglądałam z każdej strony, upewniałam się, że działa i że jest na tyle interesująca, że chcę ją mieć. Pytałam znajomych, co o niej sądzą, a Małża - czy pasuje do naszego stylu (odpowiedź R brzmiała: "my to jednak mamy totalnie inny gust", co poczytuję za akt dezaprobaty :D). Wszystko po to, by ostatecznie stwierdzić, że 60 zł to nie jest majątek i najwyżej ją odsprzedam. ;) Jak pomyślałam, tak zrobiłam.
Lampka przyszła po kilku dniach, oglądałam ją z każdej strony i moje ambiwalentne uczucia tylko się pogłębiały. Do tej pory (a od zakupu minęło już kilka miesięcy) nie do końca wiem, co o niej sądzić. Przeszukałam więc internet w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu, informacji o tym, co to za dziwny, spełniony sen jakiegoś designera i znalazłam! Lata 60, nowatorska jak na tamte czasy technika. Cóż, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie zrobiło to na mnie wrażenia. Zrobiło.
Okazało się bowiem, że to całkiem ładnie zachowany egzemplarz lampki Garbo marki Goldkant Leuchten, który był produkowany w latach 60. i 70. w Wuppertalu (moja ma na spodzie naklejkę z nazwą firmy). Kosztowała wówczas około 50 DM (czyli około 25 euro), dziś jej cena waha się na aukcjach, ale nie spada poniżej 100 euro.
Firma powstała w 1946 roku jako Cocoon-Leuchten International, a zakończyła działalność w 1994 roku. Jednak wykonywane w tej samej technice klosze lamp (pokrywanie metalowej ramy klosza materiałem metodą natryskową) można znaleźć między innymi u jednej z najbardziej znanych włoskich marek - FLOS. Jej założyciel, Arturo Eisenkeil kupił prawa do używania tej techniki i wraz ze znanymi do dziś projektantami (Dino Gavina, Achille i Piere Giacomo Castiglioni, Sergio Biliotti, Carlo i Tobia Scarpa, Ignazio Gardella) sprowadził ją do Włoch.
To dało początek firmie, która produkuje ekskluzywne oświetlenie do naszych domów do dziś. Założę się, że nawet jeśli nie kojarzysz nazwy marki, to widziałaś/eś przynajmniej jeden z ich projektów (produkowana od lat 60. do dziś "Cocoon Gatto" zaprojektowana przez słynnych braci Achille i Piera Casiglioni - moje marzenie!).
https://www.flos.com/ |
https://www.flos.com/ |
Zachęcam Cię do zajrzenia w linki źródłowe, które zostawiam na końcu wpisu. To kawał niesamowitej historii i naprawdę świetnego designu. W drugim linku znajdziesz też film pokazujący technologię powstawania takich kloszy. Niesamowita sprawa, to niemal jak tkanie sieci przez pająka!
Znalazłam zatem takie miejsce w naszym mieszkaniu, w którym moja mała Garbo wygląda naprawdę dobrze i postanowiłam, że na razie zostanie. Zdobi kuchenny parapet, rzuca się w oczy już na wejściu do kuchni, daje mi boczne światło, które bardzo lubię i jakoś tak już wrosła w kawalerkowy krajobraz. :) No i dzielnie zastępuje mi moją wymarzoną Cocoon Gatto. ;) Można w sumie napisać, że jest jej jakimś takim... pierwowzorem, jeśli chodzi o technikę wykonania.
Bardzo jestem ciekawa, co sądzisz o tej mojej dziwnej, nietypowej lokatorce? A może Ty też masz u siebie jakiś dziwny mebel, dodatek, dekorację, która sprawia, że nie wiesz, co o niej sądzić? Zawsze chętnie poczytam też o Twoich zdobyczach z targów staroci. :)
Uściski, k.
Żródła:
1. https://vintageinfo.be/goldkant-leuchten-garbo-table-lamp/
2. https://www.1stdibs.com/introspective-magazine/flos/
3. https://www.flos.com/press/press-area/corporate-info/
Świetna lampa! Bardzo pasuje do całego wnętrza :)
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńLampka prezentuje się naprawdę świetnie, robi wrażenie.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) dzięki!
UsuńŚwietna historia. Ja na graciarni kupiłem starą komodę z ukrytą szufladą w której były schowane monety sprzed I wojny światowej. Teraz uważniej spoglądam na takie rarytasy .
OdpowiedzUsuńWow. To zwrot kosztów z nawiązką! 😮😉👌
UsuńJest cudna! Niezwykła i niesztampowa <3 A jej historia jeszcze ciekawsza!
OdpowiedzUsuńpamiętam takie lampy, miały niesamowity klimat, fajnie jest trafić na taką niespodziankę, bo cieszy podwójnie (niska cena i posiadanie jej na własność)
OdpowiedzUsuńTakie lamy dają super miękkie światło, idealne do słuchania muzyki, niestety za słabe dla mnie do czytania
OdpowiedzUsuńBywam stosunkowo często na Giełdach Staroci. Tam tego typu rzeczy nie brakuje, chociaż nie zawsze jest to, czego się szuka.
OdpowiedzUsuńMnie się bard,o podoba, a jak kiedyś zdecydujesz się sprzedać, to chętnie odkupię. 😜
OdpowiedzUsuńHehe dzięki! Będę pamiętać! 😉
Usuń