Do końca lutego zostało 10 dni, dlatego zmodyfikuję tę spóźnioną nieco dychę. Napiszę Ci dziś o rzeczach, które są dla mnie w tym miesiącu ważne. O których myślę, które czuję, których doświadczam, spotykam. 10 słów i 10 krótkich rozwinięć. Co Ty na to?
1. Dom
Pod koniec stycznia dostaliśmy (została wydana przez odpowiedni urząd, a otrzymaliśmy ją fizycznie na początku lutego) pozwolenie na budowę domu. P O Z W O L E N I E na budowę domu. Na naszym kawałku ziemi. Zabawnie to brzmi, prawda? To, że ktoś, wiele osób, musi wydać zgodę na to, żebyśmy na swoim kawałku terenu mogli cokolwiek zbudować. Tak, wiem, tak jest ten świat urządzony. Akceptuję to, choć nie do końca rozumiem.
W każdym razie teraz już oficjalnie i legalnie możemy postawić dom. Kiedy to będzie? Nie wiem. Mamy dwa lata na rozpoczęcie budowy. A, jak pokazał 2020, w ciągu roku czy dwóch może się bardzo wiele wydarzyć...
2. Baba Jaga
Po ponad półrocznym czekaniu i przygodach z wysyłką w ostatnim tygodniu, w końcu dotarła. Książka. Taka, do której polskiego wydania dołożyłam cegiełkę. Zdarza mi się czasami wspierać finansowo różne projekty, zrzutki, które uważam za ciekawe i potrzebne. Tym razem, wraz z setkami innych osób, wsparłam Muzeum Mitologii Słowiańskiej w wydaniu po polsku "Baby Jagi. Tajemniczej postaci słowiańskiego folkloru" Andreasa Johnsa. To opasłe, ponad pięciuset stronicowe tomisko, to taka trochę biografia Baby Jagi, wiedźmy, czarownicy. Nie mogę się doczekać, aż zacznę czytać!
3. Złość
Wkurzam się, krzyczę, klnę, zaciskam zęby, milczę, płaczę z bezsilności i zamykam się w sobie. Powody mam, jak większość z nas, różne. Mniej lub bardziej życiowe, mniej lub bardziej poważne, mniej lub bardziej zrozumiałe. I to też jest okej. Z natury jestem raczej spokojna i nie lubię się wychylać, ale wściekam się teatralnie, potrafię być drama queen oraz ciskać z oczu piorunami. A Ty? Jak się złościsz?
4. Ogród
Kupiłam nasiona kwiatów. Nie wiem, co powinnam z nimi zrobić, bo jeszcze nawet nie przeczytałam instrukcji na opakowaniach, ale kupiłam nasiona najpiękniejszych kwiatów i poczułam, że mogę mieć swój własny ogród. To niesamowite! Nie liczę od razu na efekty, które możesz zobaczyć >>> w tym wpisie <<<, ale z czasem... kto wie?
Wyobrażam sobie pomału, jak ma ten ogród wyglądać, co bym chciała w nim posadzić, jak ułożyć ścieżki, gdzie postawić wzniesione rabaty na warzywa, a gdzie kwiaty. Nie wiem, kiedy to zrealizuję, ale już sama myśl, że mam taką możliwość, daje mi dużą satysfakcję. :)
Słyszałam, że jak już się zacznie "zabawę" w ogród, to ciężko przestać. Też tak myślisz? Masz jakieś doświadczenia w tym temacie?
5. Metamorfoza
Chwyciłam za pędzle i farby, i nie tylko opisany >>> w poprzednim poście Kredensson <<< załapał się na nowe szaty. Pokolorowałam też witrynę, która wcześniej zajmowała obecne miejsce kredensu i zrobiłam z niej bieliźniarkę; zaczęłam kolorować krzesła, bo w końcu wiem, jak chcę, by wyglądały oraz, całkiem spontanicznie, pomalowałam stół kuchenny. Do pomalowania zostały mi jeszcze ściany w całym mieszkaniu, ale to zostawiam sobie na kolejne miesiące. Muszę, bo inaczej Małż mnie zamorduje. ;) Ale zanim to nastąpi możliwe, że jeszcze w lutym zdążę pokazać Ci witrynę. Niby niewielka zmiana, ale jednak robi robotę!
6. Klimat
Zima robi mi dobrze na głowę. Od zawsze. Zima to taka kołderka, biały puch, którzy przykrywa wszystko: dobre, złe, neutralne. Zima to cisza. Cisza przed eksplozją kolorów i dźwięków, która zaczyna się wraz z wiosną i osiąga zenit latem, a zamienia się w szepty i szelesty jesienią. Dla mnie każda pora roku to określone dźwięki, a dla Ciebie?
Ogromnie się cieszę z tej bieli po kolana, mrozu, słońca, z tego, że teraz, gdy to do Ciebie piszę, za oknem znów pada śnieg. I choć wiem, że to nie jest przejaw powrotu do tego, co kiedyś było, tylko postępujących zmian klimatycznych, cieszę się jak dziecko. Klimat to nie pogoda, warto zaznaczyć. Ale to pogadanka na inny czas...
A Ty potrafisz cieszyć się z zimy?
7. Jabłonki
Na przełomie stycznia i lutego odkryłam tajemniczy słoik w lodówce. Taki, który podczas mycia lodówki przez ostatnie miesiące po prostu przestawiałam w inne miejsce. W tym słoiku wyrosły mi jabłonki. Jak do tego doszło? Wiem doskonale! Jak przeprowadzę eksperyment do końca i faktycznie posadzę te jabłonki przed naszym domem, to nie omieszkam zdradzić przepis na to jak z dobrej, ale krótkiej pamięci wyhodować 4 jabłonki. Brzmi tajemniczo? Cóż, wszystkie procesy wzrostu, włącznie z fotosyntezą, są tajemnicze i niebywale fascynujące. ;)
8. M&Ms
Za nami Światowy Dzień Kota, nie mogę zatem nie wspomnieć o dwóch takich pluszakach, które w wyniku dziwnych zdarzeń stały się naszą rodziną. Milu i Mimi mają się statystycznie rzecz biorąc dość dobrze. Przy czym "dość" dotyczy Mila, a "dobrze" Mimi.
Bierzemy na siebie wszystkie trudności i niespodzianki wynikające z życia z chorym kotem, a także te wynikające z życia z kotami norweskimi leśnymi. ;) Bo wbrew pozorom, każdy kot ma swój charakterek. Dają nam o tym znać nieustannie, a my nieustannie podporządkowujemy nasze życie pod tę włochatą dwójkę. I chociaż czasami nam się wydaje, że skoro to my kupujemy karmę i żwirek - jesteśmy panami sytuacji, to bzdura jest. ;) Nasze koty mają dzień kota na co dzień. Tak to sobie wymyśliły. ;)
9. Satysfakcja
Czerpię ją garściami z pracy. Bez opowiadania na prawo i lewo, czym się zajmuję, dla kogo piszę i o czym, bez fejsbukowych przechwałek. Klienci przychodzą do mnie sami, z polecenia i uważam to za największy komplement. Pracowałam na to ciężko latami.
Blog to głównie przygoda, ale czasami bywa też pracą. Jak wtedy, gdy nawiązuję współpracę z jakąś marką, która - w mojej ocenie - pasuje do prezentowanych tu treści. Mam to szczęście, że także tu (w 9 na 10 przypadków) współprace są wynikiem kontaktu marki ze mną, nie odwrotnie. A ja, choć nie jestem topową blogerką, wybieram tylko te, które faktycznie mnie satysfakcjonują. I za które dostaję wynagrodzenie. Bo także pisząc artykuły na bloga wykonuję swoją pracę najlepiej, jak potrafię.
To cholernie przyjemne być docenianym, prawda? Jestem za to wdzięczna.
10. Sen
Mam wrażenie, że zamieniłam się w niedźwiedzia. Ukrywam się w mojej gawrze i przesypiam, ile się da. ;) A tak na poważnie, to od początku tego roku, a w lutym to już szczególnie, korzystam z ciemnych poranków (no dobra, coraz jaśniejszych) i śpię, aż się wyśpię. Czyli średnio do 8. ;) Jak szaleć to szaleć, prawda?
Doceniam sen, słucham organizmu i daję mu go tyle, ile mogę. Ile potrzebuję. Tym bardziej, że zrobiłam test na chronotyp i zdecydowanie jestem bardziej aktywna wieczorem i nocą, niż o świcie. Także wieczorami pracuję, a poranek zostawiam na sen. Na zdrowie. :)
Tak wygląda lutowa dycha, nieco inna niż zwykle. Bez planu, ładu i składu. Ale taki jest też ten miesiąc. A jak Ty się masz? Co planujesz, albo czego nie planujesz? Daj znać. :)
Uściski, k.
Pięknie to napisałaś, ja korzystając z dość duzego balkonu właśnie na nim stworzyłam swój ogródek:) co roku pod koniec lutego wysiewam w mini szklarence z ikea pomidorki koktajlowe, poziomki, sałatę, mialam nawet ogorki i fasolkę szparagową, lawendę mam juz kilkuletnią... no uwielbiam nio 🤷♀️ Uściski. Ps. To prawda z tym ogródkiem... wsiąkniesz ❤️
OdpowiedzUsuńAch, balkon... na razie mogę sobie o ogrodzie, nawet takim balkonowym, podumać. ;) Bo w kawalerce balkonu nie ma, a ten z prawdziwego zdarzenia dopiero przede mną. Ale i tak się cieszę! :D Buziaki!
UsuńOch Kasiu....
OdpowiedzUsuńJak to cudnie napisane....
Moja dycha to nadrabianie papierkowych zaległości, odsyłanie, zamawianie, zmaganie się z elektroniką i ogólnie dbanie. O siebie, o emocje, o nastrój, o samopoczucie, o włosy, o skórę i paznokcie, o jedzenie i picie i takie pierwiastki, które składają się na moją osobę. Na moją tożsamość. Kocham siebie....wreszcie. �� Pomimo wszystkiego i za wszystko. Trzymajcie się.
Dziękuję bardzo, Agata! :) I ogromnie się cieszę, że idziesz tą drogą zmian! :* Ściskam!
UsuńJa kompletnie nie potrafię skupić się na lutym, bo już przebieram nogami na samą myśl, że za moment marzec i wiosna ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze się nie nacieszyłam zimą, mówiąc szczerze. ;)
UsuńA czym zajmujesz się zawodowo?
OdpowiedzUsuńFajnie, że będziesz się budować. Masz już wszystko zaplanowane?
OdpowiedzUsuńOOoooj, ja też się złoszczę... Chociaż ostatnio mniej. O wiele lepiej mi ze sobą ostatnio, bardziej siebie rozumiem, a i dorosłam do niegonienia tak, niezadowalania innych, a szukania szczęścia w samej sobie i na przekór światu ;)
OdpowiedzUsuńA mi się wydaje zasadny do bólu ten przepis o pozwoleniu na budowę zwłaszcza deweloperom. Wyobraź sobie że w okolicach mojej wioski gniazdują żurawie czaple i nagle właściciel chce postawić blok dokładnie w tym miejscu. Dotyczy to spójności zabudowy, planu zagospodarowania etcetera. Tylko w kraju tutejszym taka samowolka i takie budowlane gnioty. Od sasa do lada...Że zwymiotować się chce. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAle za te samowolki to odpowiada raczej plan zagospodarowania przestrzennego i warunki zabudowy, w których się takie szkarady dopuszcza, a nie samo pozwolenie na budowę... To dwie różne sprawy, choć niewątpliwie ze sobą połączone. Ale zgadzam się i całym sercem popieram to, żebyśmy budowali ładne domy, żeby zachowana była spójność, jak np w Skandynawii.
Usuńowszem spójność i ochrona dóbr przyrody!! nawet w odwrotnej kolejności, że ochrona tego czego jeszcze nie zdewastowaliśmy, ochrona dokładnie jak w Skandynawii. Uczmy się od nich wszystkiego.Pozdrawiam.
UsuńŻyczę dużo wytrwałości i cierpliwości w budowaniu domku.
OdpowiedzUsuń