Nie wiem, co ten Prometeusz sobie myślał, gdy postanowił dać ludzkości ogień?! Na dodatek chciał to utrzymać w tajemnicy przed ojcem? Naiwniak. Powinien się spodziewać, że pierwszy lepszy Kowalski spali niewygodne książki i pobiegnie się pochwalić do pierwszej lepszej gazety czy telewizji. Że Müller zaśnie nad fajką i spopieli kilka domów sąsiadów, Silva zapomni, że nie wolno rozpalać ogniska w lesie tropikalnym, a inny Smith puści z dymem pół Kalifornii oraz Australię. O tych wpadkach będzie tak głośno, że nie ma mowy, żeby na Olimpie się nie dowiedzieli, co się tu na tym ziemskim padole odprometeuszowało. Zatem, żeby ratować nasz, ludzkości, honor postanowiłam w końcu rozpalić porządne, zupełnie nieprzypadkowe ognisko...
Takie, wiesz, z odpowiednio wysuszonego drewna, bez używania książek w roli podpałki, w pięknym miejscu, w bezpiecznej odległości od domów i lasu, z kocami w kratę, na których usiądziemy z przyjaciółmi, z herbatą w termosie, rozgwieżdżonym niebem i skwierczącymi od temperatury kiełbaskami na patykach. Jedna z tych fantastycznych, sierpniowych nocy, wyobrażasz to sobie? Właściwie wszystko, czego potrzebowałam, miałam w zasięgu ręki. Oprócz pogody.
Nie denerwuj się tym, na co nie masz wpływu - powtarzałam sobie, jak mantrę, gdy po raz trzeci z rzędu siarczysta ulewa mieszała nam w planach, niczym w garze pełnym wrzącej zupy. Dodała nawet kilka piorunów i nieco zrywającego kapelusze z głów wiatru. Kolejny piątek był cudownie słoneczny, niedziela - a jakże - bez kropli deszczu, natomiast sobota (a raczej trzy najbardziej pasujące nam i naszym bliskim soboty) płakała deszczem jak noc z tej dziwnej piosenki, w której on prosi, by ona została, bo przynosi mu powietrze. Kojarzysz? ;)
Mówią, że cierpliwość popłaca. Uwierzyliśmy w to z Małżem na tyle, że łomocząca w bagażniku łopata, worek pełen sporych kamieni, baniak wody i 4 kartony dębowych polan stały się stałym wyposażeniem naszego auta. Oczywiście codziennie, gdy R. jechał do pracy, błagałam w myślach, by nie zatrzymała go policja. Wyobrażasz to sobie? -Proszę otworzyć bagażnik - a tam taki zestaw. Najtrudniej chyba byłoby wytłumaczyć łopatę. :D
Ostatecznie tydzień temu, w niedzielę (bo oczywiście w sobotę padało!) rozpaliliśmy nasze pierwsze, oficjalne, sierpniowe ognisko pod gwiazdami. :) I wiesz, warto było te deszczowe soboty przeczekać, warto było wozić tę łopatę i drewno w aucie przez 3 tygodnie, warto było też wystraszyć się pająka w przebraniu tygrysa. Dla tych kilku godzin przy ogniu, spędzonych na rozmowach z przyjaciółmi i gapieniu się w gwiazdy, na leżąco. Dla kiełbasek i musztardy, która tak w tym roku staniała ;) i dla niekończących się śmiechów podczas gaszenia ognia.
I chociaż nie jestem pewna, kiedy uciekł sierpień, to już czekam na wrześniowe, ciepłe weekendy, by to powtórzyć! :) Najlepiej kilka razy i tym razem w większym składzie, który w minioną niedzielę obecny być nie mógł.
Prometeuszu, mam nadzieję, że widząc nasze starania Zeus ci wybaczy, że dałeś nam, słabym, durnym i kruchym stworzeniom boski ogień. Może nawet wpadnie kiedyś na kiełbaskę? Kto wie? ;) A Ty, droga Czytelniczko, drogi Czytelniku, jak myślisz?
Uściski, k.
Opisałaś to w taki sposób, że czytając czuję ciepło bijące od tego ogniska, zapach dymu i kiełbasy. Zazdroszczę tego rozgwieżdżonego nieba. Beata
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne :)
UsuńNiesamowicie opisana historia,czytałam z dużym zaciekawieniem
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło ;)
UsuńNiesamowicie opisana historia,czytałam z dużym zaciekawieniem
OdpowiedzUsuńAż zachciało mi się takiej kiełbasy z ogniska :) A łopatą w bagażniku nie ma co się przejmować, gorzej gdyby to była siekiera ;)
OdpowiedzUsuńNie chcę nic mówić, ale nasz przyjaciel na ognisko przyjechał z siekierą właśnie... :D
UsuńA co Zeus i Prometeusz myślą o covidzie? ;)
OdpowiedzUsuńMusiałabyś ich zapytać! :)
UsuńMyślisz, że Zeus dałby się przekupić kiełbaskami z ogniska? Hehe możliwe, możliwe... Pozdro, Zeus.
OdpowiedzUsuńNa taką kiełbaskę to i ja bym wpadła ;)
OdpowiedzUsuńTytuł mnie szalenie zaciekawił i wcale a wcale się nie rozczarowałam :)
Pięknie piszesz :)