Tak, jak nikt nie spodziewa się hiszpańskiej inkwizycji, tak my nie spodziewaliśmy się tego, co wydarzyło się w przeciągu ostatniego miesiąca. A wydarzyło się coś niesamowitego - spełniliśmy jedno z naszych najmniej (jak sądziliśmy do tej pory) realnych marzeń. Kupiliśmy ziemię!
Są takie marzenia, które mieszkają gdzieś tam z tyłu głowy, w najciemniejszym kącie, na najwyższej i najbardziej zakurzonej półce, pewnie gdzieś w okolicy wzgórków czworaczych górnych w mózgu. Wracamy sobie do nich w chwilach trudnych, by się dobić. Albo by na moment uciec od rzeczywistości. To te, o których myślimy: byłoby pięknie, ale wiem, że to nierealne. Do tej kategorii należy zarówno moje marzenie o byciu wysoką Norweżką z włosami w kolorze blond (co, umówmy się, raczej mi się w tym życiu już nie przydarzy), jak i przeprowadzka na Lofoty, do jednej z rybackich chatek i gapienie się na góry zanurzające się w morzu. Tuż obok miało też swoje miejsce marzenie o niedużym domku z ogrodem i widokiem na las. Najlepiej blisko wody. I nie tak całkiem daleko od miasta.
Życie płata nam różne figle. Czasami daje w kość, a czasami zostawia tuż pod nosem okazje, obok których nie można przejść obojętnie. 17. maja potknęliśmy się o taką właśnie okazję do tego stopnia, że przez zupełny przypadek zostaliśmy właścicielami 1402 metrów kwadratowych ziemi. Z kawałkiem własnego lasu i graniczącej z lasem państwowym. 200 metrów od wody. Tuż pod naszym miastem. A wszystko to w bardzo atrakcyjnej cenie. Brzmi tak pięknie, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Nawet, gdy patrzę na akt notarialny, w którym nasze nazwisko widnieje tuż obok słowa "właściciele".
Ta niewiara wynika z tego, że wszystko działo się tak szybko i tak niespodziewanie, że nie zdążyłam zarejestrować, na co tak naprawdę się decydujemy. :D Pomału dociera do mnie, co zrobiliśmy i... niczego nie żałuję!
Sam proces zakupu był dość zabawny, bo na przetarg do gminy zgłosiło się, oprócz nas, jeszcze kilka par. Wyobraź sobie nasze zaskoczenie, gdy tylko jedna z nich zdecydowała się na licytację. Ostatnie słowo powiedział jednak mój Małż i chwilę później z ciekawskich uczestników przetargu staliśmy się kandydatami na właścicieli! Teraz, gdy wszystkie decyzje się uprawomocniły i mamy już dokumenty potwierdzające naszą własność, możemy głęboko odetchnąć. A ja mogę podzielić się z Tobą naszą wielką radością. :)
Są takie marzenia, które mieszkają gdzieś tam z tyłu głowy, w najciemniejszym kącie, na najwyższej i najbardziej zakurzonej półce, pewnie gdzieś w okolicy wzgórków czworaczych górnych w mózgu. Wracamy sobie do nich w chwilach trudnych, by się dobić. Albo by na moment uciec od rzeczywistości. To te, o których myślimy: byłoby pięknie, ale wiem, że to nierealne. Do tej kategorii należy zarówno moje marzenie o byciu wysoką Norweżką z włosami w kolorze blond (co, umówmy się, raczej mi się w tym życiu już nie przydarzy), jak i przeprowadzka na Lofoty, do jednej z rybackich chatek i gapienie się na góry zanurzające się w morzu. Tuż obok miało też swoje miejsce marzenie o niedużym domku z ogrodem i widokiem na las. Najlepiej blisko wody. I nie tak całkiem daleko od miasta.
Życie płata nam różne figle. Czasami daje w kość, a czasami zostawia tuż pod nosem okazje, obok których nie można przejść obojętnie. 17. maja potknęliśmy się o taką właśnie okazję do tego stopnia, że przez zupełny przypadek zostaliśmy właścicielami 1402 metrów kwadratowych ziemi. Z kawałkiem własnego lasu i graniczącej z lasem państwowym. 200 metrów od wody. Tuż pod naszym miastem. A wszystko to w bardzo atrakcyjnej cenie. Brzmi tak pięknie, że do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Nawet, gdy patrzę na akt notarialny, w którym nasze nazwisko widnieje tuż obok słowa "właściciele".
Ta niewiara wynika z tego, że wszystko działo się tak szybko i tak niespodziewanie, że nie zdążyłam zarejestrować, na co tak naprawdę się decydujemy. :D Pomału dociera do mnie, co zrobiliśmy i... niczego nie żałuję!
Sam proces zakupu był dość zabawny, bo na przetarg do gminy zgłosiło się, oprócz nas, jeszcze kilka par. Wyobraź sobie nasze zaskoczenie, gdy tylko jedna z nich zdecydowała się na licytację. Ostatnie słowo powiedział jednak mój Małż i chwilę później z ciekawskich uczestników przetargu staliśmy się kandydatami na właścicieli! Teraz, gdy wszystkie decyzje się uprawomocniły i mamy już dokumenty potwierdzające naszą własność, możemy głęboko odetchnąć. A ja mogę podzielić się z Tobą naszą wielką radością. :)
Na naszej działce póki co rośnie łąka oraz sosny i dęby - od malutkich po takie na kilkanaście metrów wysokie. W części leśnej widziałam też konwalie, paprocie i mchy. Fajnie jest móc zaśpiewać "mój jest ten kawałek podłogi" z myślą o czymś większym, niż biała podłoga w kawalerce. I nawet, jeśli przez najbliższe kilka lat nie ruszymy z budową domu to wiem, że pierwszy krok za nami. Jest perspektywa, mamy o czym dumać, na co odkładać, pracować...
Nie byłabym sobą, gdybym już nie myślała o tym, jaki ma być ten dom. ;) Mam kilka pomysłów, R. dorzucił swoje. Na szczęście nigdzie nie musimy się spieszyć, możemy milion razy zmieniać zdanie, zbierać inspiracje, pomysły, informacje. Oswoić się z tą myślą. I... zorganizować sobie miejsce na ognisko, a później świętować z bliskimi ludźmi. Tak, jak lubimy.
Uff... no i co Ty na to? Zaskoczona? Zaskoczony? Nie martw się, ja też. ;) Ale jedno jest pewne: nawet najbardziej nierealne marzenia mogą stać się rzeczywistością. Wystarczy, że dobrze się rozejrzysz i zaryzykujesz. Nic nie dzieje się bez przyczny.
Uściski, k.
Wspaniale 😘 cieszę się z Wami i czekam na posty i opisy dotyczące budowy i aranżacji bo takie uwielbiam ❤ gratuluje a tak skrycie to powiem,ze w moim życiu tez jest kilka spełnionych marzeń 🎈
OdpowiedzUsuńGratuluję raz jeszcze i trzymam kciuki i mocno kibicuje w ziszczaniu sie marzeń . Pozdrawiam siepło ze stolicy
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńJakby co to mogę dopomóc w zakresie Feng- Shui, bo niebawem mam zamiar zakończyć studia.
Pozdrówki.
Piękny kawałek ziemi. Gratuluję
OdpowiedzUsuńGratuluję, iejsce na prawdę urocze i wyjątkowe.:)
OdpowiedzUsuń:-) Gratulacje:-) Ostatnio 2 lata temu też zrobiłam mapę marzeń z niedowierzaniem, ale po byciu na kursie służbowym nie miałam innego wyjścia;-) Jakież było moje zdziwienie, gdy w ciągu roku spełniło się każde zapisane - nawet te najmniej realne. Wiadomo nie było takiego, żeby być wysoką Norweżką :-) Powodzenia w dążeniu do celu, a miejsce cudne:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz gratuluję. Może to i kosztowny krok, ale satysfakcja z tworzenia własnego miejsca na ziemi jest nie do opisania.
OdpowiedzUsuńWow! Super :) Gratulacje!
OdpowiedzUsuńGratulacje :) Udane miejsce :)
OdpowiedzUsuńJacie, ale czad! :D Super! Bardzo się cieszę! Normalnie czuję Twoją ekscytację! Przeszła na mnie, i tak mi fajnie...
OdpowiedzUsuńSuper! Trzymam kciuki za piękny dom i za spełnianie marzeń!
Czytając Twój wpis tylko wzdychałam z myślą że ja też tak chce. Ale jak wspomniałaś życie układa się różnie i może kiedyś i mi się trafi takie szczęście. Bardzo się cieszę, że się Wam udało i życie równie sprawnego zagospodarowywania się w nowym gnieździe :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia !
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Gratuluję! Pięknie tam i klimatycznie. Domek przy lesie (i nie bardzo daleko od miasta), to i moje marzenie, ale póki co muszę zadowolić się sąsiedztwem pól :D
OdpowiedzUsuńSuper! W takich sytuacjach zawsze mam wrażenie, że nic w naszym życiu nie dzieje się bez przyczyny :)
OdpowiedzUsuńSuper Kasia. Zyczr Wam tego domu prędzej niż później ❤
OdpowiedzUsuńKawałek dzikiego zakątka na własność - gratuluję ;)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce! Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńFantastycznie!!!! Warto miec marzenia. Sciskam mocnoooo
OdpowiedzUsuńGratulacje!!!życzę Wszystkiego co Dobre <3
OdpowiedzUsuńDoskonale wiem, o czym mówisz 😊 i tym bardziej Wam gratuluję, bo wiem, jaki ma smak właśnie to konkretne spełnione marzenie.
OdpowiedzUsuńOj ale fanie - gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję, spełnienie marzenia to coś cudownego. No i rodzi chęć spełnienia kolejnego:-) czego też Ci życzę.
OdpowiedzUsuńMarzenie! Cudownie byłoby mieć taki widok z okna! Gratulacje :-)
OdpowiedzUsuńGratuluję Ci serdecznie! Doskonale rozumiem Twą radość i cieszę się z Toba. Też to przerabiałam kilka lat temu. Teraz jestem właścicielką domku z ogródkiem. Czeka Cię bardzo ciekawy okres w życiu :)
OdpowiedzUsuńWow..gratulacje.. To stąd ta Twoja łąka... :)
OdpowiedzUsuńOj, będzie się działo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się razem z Wami! Podczytuję a tu takie wieści! My też właśnie na podobnym etapie - domek planujemy nad morzem i raczej jednak maleńki :) Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńA my też naszą działkę kupiliśmy w przetargu od gminy:D Też było kilka par, ale jeszcze jedna para licytowała z nami i mieli chrapkę na działkę taką samą jak My:D ale ostatnie słowo jednak powiedział mój mąż i tak się staliśmy jej właścicielami:)
OdpowiedzUsuńTo brzmi jak spełniane marzenia 😁
OdpowiedzUsuń