12. stycznia 1984 roku, o 6:05, we czwartek, przyszło mi się na świat. Mama była bardzo szczęśliwa, choć zmęczona, a Tata - z radości - trzy dni pił wódkę ze swoim przyjacielem, zjadając przy tym prawie całą beczkę kapusty kiszonej. No co? Każdy ma taką legendę, jaką mu zgotowali Rodzice.
Moja jest całkiem zwyczajna. Tak, jak i fakt, że w tamtych czasach nie było rodzinnych porodów, znieczulenia zewnątrzoponowego i cesarki na życzenie, a kobieta po porodzie zostawała w szpitalu nawet dwa tygodnie. Moi Rodzice w kluczowym momencie do szpitala szli pieszo i - jakby tego było mało - Mama odmówiła położenia się na noszach. Sama weszła na 4 piętro. Ze mną bardzo spieszącą się na świat i utrudniającą każdy krok.
Po kilku (dokładnie 7) godzinach przestałam utrudniać mamie chodzenie. I nawet aż tak bardzo nie krzyczałam. To ostatnie zostało mi do dziś. Kaśką zostałam ochrzczona, choć wielu spodziewało się raczej Filipa. I na cześć tego wydarzenia (urodzin, nie nadania imienia, którego długie lata szczerze nienawidziłam) co roku na śniadanie piję szampana. Czasami nawet dosłownie. ;)
Ten szampan to taka trochę przenośnia, chociaż w tym roku faktycznie otworzyłam rano butelkę i siorbnęłam co nieco, gdy Małż jeszcze słodko spał.
Po kilku (dokładnie 7) godzinach przestałam utrudniać mamie chodzenie. I nawet aż tak bardzo nie krzyczałam. To ostatnie zostało mi do dziś. Kaśką zostałam ochrzczona, choć wielu spodziewało się raczej Filipa. I na cześć tego wydarzenia (urodzin, nie nadania imienia, którego długie lata szczerze nienawidziłam) co roku na śniadanie piję szampana. Czasami nawet dosłownie. ;)
Ten szampan to taka trochę przenośnia, chociaż w tym roku faktycznie otworzyłam rano butelkę i siorbnęłam co nieco, gdy Małż jeszcze słodko spał.
Nie mam problemu z przyznaniem się do wieku, może to przychodzi z... wiekiem właśnie? Jak myślisz? Póki co zamiast się martwić zmieniającymi się cyferkami, wolę wypić szampana za zdrowie i za to, że udało mi się przetrwać kolejny rok. O ile nie robię żadnych postanowień noworocznych, o tyle lubię sobie w dniu urodzin założyć jakiś cel, z którego będę się rozliczała z samą sobą za rok, w urodziny. W tym roku bilans wyszedł na zero. Cel osiągnięty. Jaki? Niech to pozostanie moją tajemnicą.
Początek nowego roku i urodziny to też taki czas, kiedy mam mniej wyrzutów sumienia, że jestem dla siebie dobra. Pewnie, nie powinnam ich mieć wcale, bo wszyscy powinniśmy być dla siebie dobrzy. A wiemy doskonale, i Ty i ja, że nikt nie ocenia siebie tak surowo i nie wymaga od siebie tyle, co kobiety.
Wychodzę z założenia, że jeśli będę dobra dla siebie, będę szczęśliwa. Jeśli będę szczęśliwa, będę oddawać pozytywną energię światu i ludziom mnie otaczającym. I tego próbuję się trzymać. Czasami jednak wychodzi ze mnie Kubuś fatalista, który cienkim głosikiem mówi prosto w ucho, że egoizm, że megalomania, że prawo Jante i w ogóle jak śmiesz?! ;) Staram się go ignorować, ale czasami daję sobie w kość. Te małe potknięcia nie są jednak końcem świata, pamiętaj o tym. :)
Muszę przyznać, że w tym roku dostałam tak dużo życzeń (i przepięknych kwiatów! a nawet żółtą koparkę od kolegów z pracy!), że jeśli się wszystkie spełnią, to będę zdrowa jak ryba, szczęśliwa i przysypana śniegiem gdzieś w Skandynawii do końca życia. ;) Dla mnie - bomba! I koparka się przyda! ;)
A tak na poważnie, biorę sobie wszystkie życzenia do serca, zagryzam TAAAAAKIM TORTEM i popijam szampanem, żeby się lepiej przyjęły. Jedno z tych życzeń, które miałam sama dla siebie, już się spełniło: zielona, aksamitna sofa. Ale o tym... w kolejnym kozim wpisie. Tym razem bardzo wnętrzarskim. Wiem, że są tacy, którzy czekają na kady z naszej kawalerki. :)
Uściski ślę, udanego nowego tygodnia!
k
Wszystkiego naj-najlepszego i wymarzonej szczęśliwości życzę. Miło czytać, że ludzie są spełnieni, chyba nic lepszego nie może się przydarzyć.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.
Dziewczyno robisz bajeczne zdjęcia! Gratuluję i wszystkiego dobrego!
OdpowiedzUsuńNo to kolejne najlepsze życzenia :) Jesteśmy prawie równolatkami bo ja jestem z końcówki '83. Również nie mam żadnego problemu z wiekiem, mało tego, im jestem starsza tym lepiej i spokojniej mi się żyje. Jednak doświadczenie życiowe to nie bujda ;)
OdpowiedzUsuńPrzyłączam się do tych wspaniałych życzeń i trzymam kciuki za ich spełnienie :) Ja mam podobne postanowienie: być dla siebie dobrą :)
OdpowiedzUsuńTak jak już pisałam - ja zaczynałam tydzień, Ty konczyłaś :) Tak czy inaczej, dla nas obu - sto lat! :D W sumie nie wpadłam na to, żeby wypić rano szampana - choć jeden w domu stoi, ale to całkiem fajny nawyk :D
OdpowiedzUsuńSto lat zatem i udanego roku!
OdpowiedzUsuńSto lat zatem i spełnienia postanowień!
OdpowiedzUsuńPiekna historia :) Ps. Wszystkiego najlepszego!!! :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
OdpowiedzUsuńPrzepiękny bukiet.
Pozdrawiam serdecznie.
Kochana jesteś młodsza od mojego młodszego brata, co Ty się wiekiem przejmujesz? ;-) A tak serio - ciągle to powtarzam, że najważniejsze na ile się czujesz, ja się czuję lepiej niż w okresie liceum. Nie ma co liczyć! A ten szampan na śniadanie - genialne! Od 40-tki tak zacznę :-D
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! :) I żebyś zawsze była dla siebie dobra! :)
OdpowiedzUsuńChyba też kiedyś spróbuję szampana z samego rana ;)
No to nie dość, że żony to jeszcze się obie urodziły o 06:05. Ja Ci, życzę, żeby Ci się spełniło to, właśnie to marzenie- sama wiesz które :) PS: Mam nadzieje, że nie prowadziłaś koparki po szampanie :> ?
OdpowiedzUsuńHyhy Kochana! :* Trzymaj kciuki, trzymaj, sprawa w toku!
UsuńKoparkę natomiast prowadziłam przed szampanem, żeby nie było. :D
Wszystkiego najlepszego! Dużo uśmiechu, radości i codziennego szampana! :D
OdpowiedzUsuńWszystkiego cudownego! Żeby udało Ci się realizować urodzinowe cele!
OdpowiedzUsuńJa od wieku się przyznaję. Bo nie o to chodzi ile mamy lat, ale na ile się czujemy :) A ja cały czas mam 25 (i tak już od 8 lat) :D
I ode mnie wszystkiego NAJ!!! Masz taka dobrą energię na blogu :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego, a urodziny w pełni rozgrzeszają szampana o poranku:)
OdpowiedzUsuńps. ja jestem z 15 stycznia, ale data kalendarzowa wcześniejsza:)
Wszystkiego najlepszego! Spełnienia najskrytszych marzeń :)
OdpowiedzUsuńZatem mnóstwa zdrowia i uśmiechu na każdy dzień<3
OdpowiedzUsuńwww.blisko-lasu.pl
Wszystkiego najlepszego!!!
OdpowiedzUsuńA ja nie znam swojej godziny urodzenia... Wiem, że było rano :)
Spóźnione sto lat i żeby wszystkie życzenia Ci się spełniły ;)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego, Bejbe! :D
OdpowiedzUsuńSiorbanie szampana, gdy mąż jeszcze śpi - bezcenne! :D
Dla mnie też obecnie nie jest problemem przyznawanie się do wieku, jakoś na luzie tak...
O tak, zdecydowanie powinnyśmy być dla siebie dobre. Zadowolony człowiek to szczęśliwy człowiek - a jeśli ciągle stawiasz siebie na końcu kolejki, jeśli Twoje potrzeby są mniej ważne od potrzeb innych... No kurczaki, choćby nie wiem, co, to prędzej czy później szlag Cię trafi albo jakaś inna depresja. Nie warto ;)
Łoooosz...! Kolejna z zieloną aksamitną sofą! Jeszcze trochę, a Wam pozazdroszczę i sama będę taką chciała! :D
Nooo siorbanie jest de best! ;) Kolejna? A kto jeszcze ma? Wiem, że Karolina z ale tu ładnie, ale Ona ma narożnik. ;) Ja o tej swojej marzyłam lata całe, ale że potrzebna była z funkcją spania, to żadna ikea ani inne takie nie wchodziły w grę. Mieliśmy więc białego ektorpa, później szarą od lokalnego producenta, aż w końcu trafiłam na tą. :D I też była szara...ale istniała możliwość zamówienia jej w innym obiciu. Uściski Marto Sowo! :)
UsuńKochana wspaniałości! Siorbnęłabym z tobą XD, ale nie mogę, bo młodociany nie chce porzucić moich cycków:D Ściskam Ciebie serdecznie, znowu roześmiana, jak zawsze po lekturze każdego Twojego wpisu. Uwielbiam :*
OdpowiedzUsuńtrafiłam tu przez przypadek i chyba zostanę na dłużej, bo co post to fajniejszy, fajne zdjęcia ale najważniejsza to treść ona jest taka z humorem i lekkoscią to lubię. Ja tak nie umiem pisać może dlatego że nie jestem wylewna, i do tego dyslektyk ;)
OdpowiedzUsuńSpóźnione najlepsze życzenia :) a moi rodzice dokładnie tego dnia brali ślub :)
OdpowiedzUsuńNa życzenia już trochę chyba późno, ale mimo wszystko: wszystkiego najlepszego. :D (I teraz możesz wybrać, czy to na minione urodziny, czy na następne). ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie przejmuję się, kiedy przybywa mi cyferek w dniu urodzin - zamiast tego cieszę się, że będę mogła postawić więcej świeczek na torcie (które z roku na rok coraz trudniej podpalić nie spalając się przy okazji, ale cii).
Szampan na śniadanie brzmi dobrze, bez względu na to, czy dosłownie, czy nie. Muszę kiedyś spróbować - ewentualnie może być taki dla dzieci, bo też lubię. :)
Podoba mi się Twoja historia, nieważne, czy zwyczajna, czy nie. Ważne, jak opowiedziana. <3
I ja przez większość życia nie znosiłam swojego imienia. Chciałabym być pospolitą Karoliną niż jakąś wymyślną Julitą. Wkurzało mnie wieczne powtarzanie tego imienia kiedy się przedstawiałam, bo ciągle ludzie pytali: jak? :/ Ale pogodziłam się z nim w końcu, z wiekiem też, choć nadchodząca 40-tka wcale mnie nie cieszy. Dobrze, że człowiek z wiekiem właśnie staje się bardziej dla siebie łaskawy :)
OdpowiedzUsuń