Są takie książki, na które się czeka i które, gdy już się je trzyma w dłoniach, ciężko jest otworzyć. Bardzo chciałoby się je już przeczytać, ale trudno jest zacząć. A gdy już zaczniesz chcesz, żeby ta historia nie kończyła się tak, jak wiesz, że się kończy...
Dwa dni temu swoją premierę miała pierwsza biografia Ani Przybylskiej - "Ania" autorstwa dziennikarzy: Grzegorza Kubickiego i Macieja Drzewickiego. Nie ukrywam, że czekałam na tę książkę i wiedziałam, że nie będzie to łatwa lektura. Nie znałam Ani osobiście, ale czuję, że gdyby nasze drogi się kiedyś spotkały, mogłybyśmy zostać kumpelkami. Bo tej "dziewczyny z sąsiedztwa" nie dało się nie lubić. Nie da się też zapomnieć tego kontrastu między pięknym, filigranowym ciałem i niskim, pozornie zupełnie niepasującym głosiskiem. Tej twarzy z oczami wiecznie zachwyconego dziecka i uśmiechem promiennym jak słońce. I nie dało się nie płakać, gdy trzy lata temu (05.10.2014) spadła na nas wiadomość o jej śmierci.
Nie mam w zwyczaju płakać, gdy odejdzie ktoś zupełnie mi obcy, ale tego dnia naprawdę nie mogłam powstrzymać łez. PIsałam o tym na instagramie i wiele osób - sądząc po komentarzach - czuło podobnie. Może płakałam dlatego, że była niewiele starsza ode mnie? Może dlatego, że młoda, piękna, zdolna, spełniona prywatnie i zawodowo? Może dlatego, że w trakcie najważniejszej walki w życiu - o to życie właśnie - musiała jeszcze znosić paparazzi czyhających na nią i jej bliskich pod domem? A może wszystko to razem? Bardzo żałuję, że przegrała tę walkę, że nie udało jej się znaleźć w tych 2% osób, którym udaje się pokonać raka trzustki.
Dwa ostatnie wieczory spędziłam w towarzystwie świetnej babeczki. Patrzyłam, jak z małego chuligana zmienia się w piękną kobietę, jak łamie serca, zachwyca reżyserów swoją naturalnością przed kamerą, jak staje się matką trójki dzieci. Jak zmaga się z trudną codziennością w Łodzi, jak kipi szczęściem w Turcji i jaki spokój bije od niej, gdy jest w rodzinnej Gdyni. Jak ustawia pracę zawodową pod to, co dla niej najważniejsze - rodzina.
Książka pełna jest fotografii z prywatnego archiwum rodziny i przyjaciół Ani. Pełna jest opowieści, o których dotąd nikt nie słyszał. Jest zabawna, przetykana anegdotami z życia prywatnego i zawodowego, pełna wzruszeń i mnie nie udało się pozostać obojętną - płakałam jak bóbr. Dlatego nie będę dużo pisać. Najlepszą zachętą do lektury są słowa Krystyny Przybylskiej, mamy Ani:
"Czytam stronę po stronie. Uśmiecham się, złoszczę, płaczę.
W końcu zamykam książkę i jedno mogę Wam powiedzieć: oto jest Ania."
Ps. książkę zamyka jedno z najpiękniejszych zdjęć Ani, jakie widziałam. Autorzy nie mogli wybrać lepiej...
k
Aż chce się przeczytać po takim wprowadzeniu...
OdpowiedzUsuńDziękuję i naprawdę bardzo polecam. Warto przeczytać i warto pamiętać o Ani.
UsuńZapowiada się ciekawie więc na pewno warto będzie przeczzytać!
OdpowiedzUsuńPolecam!
UsuńI love it when people get together and share ideas.
OdpowiedzUsuńGreat site, stick with it!
Szkoda, że Ani nie ma już z nami :(
OdpowiedzUsuńna pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuńto jest kolejna pozycja na mojej liście do kupienia.. piękny wstęp!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Polecam, dobrze się czyta. I chciałoby się, żeby to była historia kogoś innego, a najlepiej zmyślona... zwłaszcza zakończenie.
Usuńmuszę przeczyta c
OdpowiedzUsuńZdecydowanie kolejna pozycja na mojej liście! Piękne wprowadzenie!
OdpowiedzUsuńPiszesz świetne recenzje. Tak mocno od siebie! :-)
OdpowiedzUsuńTo już wiem, po co teraz do księgarni :)
OdpowiedzUsuńWiem na pewno, że tę książkę przeczytam. Ostatnio czytałam wywiad z siostrą Ani i był naprawdę poruszający.
OdpowiedzUsuńSłyszałam o tej książce, ale jeszcze po nią nie sięgnęłam ;-)
OdpowiedzUsuńZ tego co widzę to książka musi być dobrze napisana
OdpowiedzUsuńO takich dobrych, pięknych ludziach trzeba książek temu światu!
OdpowiedzUsuńDzisiaj przechodząc obok księgarni zauważyłam ten album i pomyślałam, że śmierć Ani to ogromna strata. Pamiętam, że jak ją ogłoszono to nie mogłam uwierzyć. To niemożliwe, żeby ktoś tak kipiący energią i młodością odszedł. Świetna recenzja książki, bardzo mnie zachęciłam do przeczytania i obejrzenia.
OdpowiedzUsuńSpytam z ciekawości, bo nigdy się tym nie interesowałem tak naprawdę. Skąd się wzięła taka fascynacja postacią Ani Przybylskiej? Wiem, że była aktorką, pamiętam ją z kilku filmów, ale nigdy nie mogłem ogarnąć dlaczego jest postacią wystawianą na tak wysoki piedestał? Ludzie płaczą, inspirują się, piszą książki, a ja nie mogę zrozumieć dlaczego. Nie pytam jakoś sarkastycznie, tylko, autentycznie, nie rozumiem tego fenomenu.
OdpowiedzUsuńKub.
Cześć Kub. Dzięki za ten głos. Widzisz, z Anką sprawa wygląda dla mnie tak, że nie chodzi do końca o karierę i wybitne role. Chodzi o to, że dziewczyna z sąsiedztwa, całkiem zwyczajna choć niezwyczajna, osiągnęła sukces bez znajomości, bez bywania na ściankach. Ja nie czytałam tej książki jako biografii wybitnej artystki - tego Anka nie zdążyła udowodnić. Ale zdążyła pokazać, że była fajną dziewczyną, ze świetnym poczuciem humoru, z talentem i priorytetami. I o takiej fajnej, zwyczajnej choć niezwykłej dziewczynie jest ta książka. Pozdrawiam. Kasia.
UsuńJa też płakałam trzy lata temu a i teraz oczy niebezpiecznie zaczynają mi się szklić... ech.
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze i książka naprawdę mi się podobała. Czytaniu towarzyszyło wiele emocji, był śmiech, ale były też łzy.
OdpowiedzUsuńTak myślałam że taka będzie książka to tej super babce! :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie poznałabym jej historię. Pamiętam ją fragmentarycznie - z serialu, z afery o zdjęcia do Playboya, z filmu o chłopaku, co chciał do lotnictwa, a dali go do marynarki i który potem uprowadził samolot... Ale zupełnie nic nie wiem, o jej życiu.
OdpowiedzUsuń