Jeśli po przeczytaniu tytułu dzisiejszego wpisu zastanawiasz się, czy dobrze się czuję, czy mi nie odbiło i co znowu dziwnego wymyśliłam - nie martw się. Wszystko ze mną w porządku. ;) Jeśli jednak liczysz na odrobinę pikanterii, wybij sobie z głowy filmy i zdjęcia z kategorii "dla dorosłych". Rozczarowany? Sorry, not sorry. To, o czym dziś chcę Ci opowiedzieć, to porno dla duszy. I odrobina ciężkiej, ale satysfakcjonującej pracy fizycznej.
#Cabinporn to internetowy projekt, który narodził się w Ameryce, dzięki grupie przyjaciół pragnących żyć inaczej i mieszkać inaczej. Po swojemu, na swoich warunkach, swojej ziemi i we własnoręcznie wybudowanych domach. Cabin Porn zachęca do tego, by zwolnić, wziąć głęboki oddech i poczuć harmonię panującą tam, gdzie natura spotyka się z prostotą konstrukcji. Intrygujące, prawda?
Co byś zrobił, gdyby okazało się, że dziś, siłą własnych mięśni i niskim nakładem finansowym, możesz wybudować dom swoich marzeń? Grupa przyjaciół, z Beaverem Brookiem na czele, odważyła się wprowadzić myśl w czyn. Mało tego - odnalazła innych, podobnych sobie ludzi i opisała, a przede wszystkim pokazała ich fascynujące historie i domy na łamach książki. Zbierałam się do kupna wersji angielskiej "Cabin Porn. Podróż przez marzenia - lasy i chaty na krańcach świata" tak długo, aż pojawiła się polskojęzyczna wersja. I o niej dziś do Ciebie piszę.
Przepiękne obrazki przetykane są nitkami tekstu, historiami zwykłych - niezwykłych ludzi, którzy odważyli się żyć inaczej. Znajdziesz tu trochę porad, od czego zacząc, jak zbudować społeczność, jak zbudować jurtę, dom pod lub nad ziemią, czy jak zrobić syrop klonowy... we własnym, klonowym domku. Niektóre opowieści mrożą krew w żyłach, inne wzruszają, jeszcze inne - wywołują uśmiech. Wszystkie są jednak prawdziwe, ciekawe i niepowtarzalne.
Ta książka - na szczęście - nie ma w sobie nic z "hygge" czy innego "lagoom", które jakiś czas temu zawładnęły kontami na Instagramie oraz półkami w księgarniach i naszych mieszkaniach. Ta książka to prawdziwe porno dla outsiderów. To kopniak motywacyjny, zachęta i jednocześnie przestroga. I mimo, że właściwie wszystkie opisane w niej domy i ludzie żyją poza polską rzeczywistością - jestem skłonna uwierzyć, że takie życie jest możliwe i tu. Zresztą, w moich okolicach jest wiele takich siedlisk, w których ludzie żyją na swoich zasadach, z daleka od miejskiego, politycznego, religijnego i każdego innego zgiełku. Z dala od newsfeedów i fakenewsów. Z dala od chaosu i hałasu. Za to blisko, najbliżej jak się da, Natury.
Wszystkiego dobrego, k.
Oj czy w naszej rzeczywistości się tak da? Próbują ludziki, czasem widzimy relacje z ich nowego życia, ale jaki jest procent tych odważnych? Bo to że w głowie się urodzi taki pomysł to idę o zakład, że u każdego z nas ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że się da, tylko nieco inaczej. No i jednak jesteśmy w trochę innym mentalnie społeczeństwie wychowywani, mamy dużo kompleksów jako naród generalnie. Amerykanie wierzą, że mogą wszystko i tak są wychowywani...w poczuciu, że są najlepsi i wszystko im się może udać. My się dopiero uczymy tego optymizmu z różnym skutkiem... Buziaki!
UsuńMuszę tą książkę kupić koniecznie dla córki, ona marzy, żeby zamieszkać w lesie :)Pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńKasiu, córka będzie zachwycona! :) Pozdrawiam, Imienniczko moja! :)
UsuńTytuł faktycznie zadziwia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
A treść zachwyca. :)
UsuńChwytają za serducho. Szczególnie te dwie strony otwierające nowy podrozdział. Może przesadzam, ale prawie pachnie lasem :) W ogóle z dostaniem tej książki nie było łatwo, ale już mam, zamówiona, leci do mnie, w poniedziałek (szkoda, że nie przed weekendem) będzie! Na pewno się pochwalę, bo robi niemałe wrażenie!
OdpowiedzUsuńSuper! :) To czekam na relację!
Usuńech... marzenia czasem spełniają :)
OdpowiedzUsuńJa się uczę tego, że same się nie spełniają, że trzeba je po prostu spełniać. :)
UsuńJa widzę siebie gdzieś w połowie drogi, między gwarem wielkiego miasta a siedliskiem w Bieszczadach ;P
OdpowiedzUsuńJa jestem tak w połowie drogi... prawie. ;)
UsuńMuszę przyznać, że Twój opis książki lekko mnie zmotywował nie tylko do jej przeczytania, ale i wzięcia sprawy w swoje ręce :)
OdpowiedzUsuńMiło to czytać! :)
UsuńZnam parę osób, które kupiły siedliska i wyniosły się z dala od chaosu, o którym piszesz. I mają się bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńZa książką na pewno się rozejrzę - po prostu MUSZĘ ją przeczytać!
Ostatnio czytałam bardzo dobre recenzje o tej książce , choć z reguły z dużą rezerwą podchodzę do mocno przereklamowanych książek bo ostatnio nie obyło się bez dużych wpadek ( choć dałam się namówić na Kinfolk i nie żałuję). Zachęciłaś mnie bardzo a wizja mieszkania jak i gdzie chcesz jest niesamowicie mocna, chociaż poczytam sobie o tym w szare, deszczowe wieczory ;))))) piękny i interesujący blog! Pozdrawiam, Anna
OdpowiedzUsuń