Hygge. Modne, na czasie, wszyscy go pragną. A przecież to nic innego, jak stara, polska, zwyczajna przytulność. Przecież nie od dziś spędzamy wieczory razem, nawet jeśli obok siebie, czując spokój i ciepło. Nie od dziś czerpiemy przyjemność z małych rzeczy, drobnych gestów, dobrych słów. Trochę się boję, że hygge to taki jarmuż. Stare, zapomniane warzywo, wylansowane na "must have", bo przecież każdy teraz chce być fit i seksi... I skandynawsko modny! Każdy chce uprawiać hygge, zamiast się po ludzku poprzytulać, pobyć ze sobą, zwyczajnie się w związku i w domu przyjaźnić. Zjeść jabłko albo, olaboga, zwykłą, polską cebulę. ;)
Przyznam szczerze: kupiła mnie okładka. Plus to, że przecież lubię czytać wszystko, co dotyczy Skandynawii. Do tej pory jednak nie zdarzyło mi się aż tak rozczarować... Aż nie wiem, co napisać. Skupię się zatem na plusach. Kilka takowych znalazłam! :)
+ pierwszy: wydanie.
Piękna, twarda oprawa! Wygodny format. I te migoczące światełka - hygge jak nic, krzyczy już z okładki.
+ drugi: zdjęcia.
W środku mnóstwo zdjęć ładnych, skandynawskich wnętrz, miłych chwil spędzanych z bliskimi, jedzenia. Małych zdjęć, więc nie będę się na nich skupiać, bo to minus jednak jest. Dodatkowo: wypowiedzi Duńczyków na temat tego, co dla nich znaczy ten tajemny zlepek liter:
h y g g e.
+ trzeci: przepisy na smakołyki.
Jak wiadomo, smakołyków nigdy dość. Mało tych przepisów, no ale są. Można we własnym, polskim domu poczuć się jak Duńczyk w jego pięknym h u s, zajadając jakże skandynawskiego, domowej roboty snickersa. ;)
No...i to by było na tyle. Czy dla tych trzech niezbyt dorodnych plusów warto wydać 40zł bez grosza? No nie wiem... ale warto się było o tym przekonać na własnej skórze.
Czytałaś / czytałeś już tę książkę? A może zastanawiasz się, czy ją kupić? Daj mi znać, co o niej sądzisz. Może uważasz, że ma większą wartość, niż mi się wydaje? Chętnie porozmawiam z Tobą o tym w komentarzach. :)
Pięknego, długiego weekendu!
k
Coś tak czułam, że Hygge kupi ludzi okładką :-) Podobno książki nie ocenia się po okładce, ale w tym przypadku widziałam na temat Hygge tyle pozytywnych opinii, a po przeczytaniu nagle wielkie rozczarowanie. Osobiście jej nie czytałam, ale dane mi było ujrzeć parę stron:-) I stwierdzam, że ta książka trochę sensu nie ma. Dla każdego hygge jest chyba inne. Ale okładka faktycznie bardzo ładna :-)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Niby się nie ocenia po okładce, ale jednak... Kupujemy oczami. A jeśli dodatkowo głównie przez internet, bez przejrzenia zawartości, to czasami może być klops... 😉
UsuńO tak! Fotogeniczna jest bardzo! Powinnam to dodać do pierwszego plusa! 😁 Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńLiczyłam na twoją obiektywną opinie :). Skusiła mnie okładka
OdpowiedzUsuńTo fakt nas ig prezentuję się niezwykle pięknie. W środku prawdy oczywiste :(.. mnie dodatkowo dobila niezwykle mała czcionka, czytało się fatalnie...
W takim razie witam w klubie skuszonych! 😉 Dobrze, że chociaż jako gadżet do sesji fotograficznych się nada... 😉 Miłego dnia!
UsuńNie dziwię się że Cię okładka kupiła bo mnie już też :) Jednak czytając Twoję recenzję książki nie kupię - dzięki że właśnie zostało mi w kieszeni cztery dyszki:) A Mówiąc o przytulności i przyjemnościach po Polsku to dla mnie bezkonkurencyjne są bruliony Subiektywne Przewodniki Po Małych Przyjemnościach. Znasz? Polecam z całego serca :)
OdpowiedzUsuńOstatnio to "hygge" mnie bombardowało że wszystkich stron! Facebook, Instagram - wszyscy to mieli a ja nie. Bo wydało mi się, że skoro ja mam wszystko koselig to nie potrzebuje wiedzieć na dodatek jak mieć hygge :D Uściski!
OdpowiedzUsuńWidziałam jeszcze inną książkę o tym samym tytule, ciekawe czy lepsza. Podoba mi się porównanie do jarmużu ;-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem wydanie Vikinga jest lepsze :-) Pozdrawiam .
UsuńOj a ja właśnie 2 dni temu zamówiłam w księgarni tytuł z ta okładką i ten sam tytuł innego autora. Jedna miała być dla mnie druga, na prezent świąteczny dla siostry. Trochę się przestraszyłam, że zmarnowałam pieniądze, ale mam nadzieję, że mi się jednak spodoba ksiązka i nada się na prezent druga.
OdpowiedzUsuńtez sie zastanawiałam nad kupnem :) uwielbiam wszystsko co związane jest ze skandynawią. Dzięki za recenzje! :)
OdpowiedzUsuńO naczytałam się o niej i ja ! Pobiegłam w te pędy do Empiku i..... rozczarowałam się totalnie. Aż mi ulżyło jak przeczytałam Twoją opinię, bo myślałam już że to ja jakaś dziwna jestem. Zdjęcia maleńkie, przepisów jak na lekarstwo, wielkich prawd też w niej nie znalazłam. Okładka faktycznie ładna i to by było tyle. Pozdrawiam Lawenda
OdpowiedzUsuńDziękuję za tą recenzję, bo szczerze mówiąc napaliłam się na tą książkę, a jak się okazuje to całkiem niepotrzebnie..
UsuńWitam :) Pozwoliłam sobie nominować blog do Liebster Award. Proszę odwiedzić mój blog a tam czeka kilka pytań:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKupiłam dziś. Niestety czcionka zabiła mnie od razu, potem zdjęcia, też specyficzne. Tekst dokładnie taki jak ktoś tu napisał - prawdy oczywiste, często i przez nas stosowane. Myślę, że w sprzedaży pomógł wywiad z autorką w Gazecie Wyborczej. Szukamy jednak głębi i niezwykłej, inspiracji i tak to. Myślę, że 40 złotych szkoda.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Asia op.
Hygge czy jarmuż - nie będzie, bo ideą jest fajna. Jednak to za mało, aby wydać 40 zł na książkę.
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałam ją w Empiku i skuszona tym tajemniczym tytułem nawet przejrzałam, ale jakoś w ogóle do mnie nie trafiła. Pomyślałam mniej więcej to samo, co Ty - ot kolejna moda, kolejny jarmuż ;p
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki. Ale sądząc po zdjęciach, już mi się podoba. ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie się zastanawiałam czy zamówić tę książkę i chyba mi przeszło.Dla obrazków raczej nie warto.Pozostane wierna Vakre i "pokusam" się po staremu.A miało być tak hyggelig:)
OdpowiedzUsuńSkoro tak, to... piękną miodową poszewkę masz Kasiu! :P
OdpowiedzUsuńOj zgadzam się, są książki, które po prostu ujęły mnie okładką jak np. Wielka magia. Odważ się żyć kreatywnie.
OdpowiedzUsuńByłam ostatnio w empiku i dodałabym jeszcze kilka książek do tego zestawienia tj: papier kredowy, co druga strona zdjęcie, opisów jak na lekarstwo, twarda okładka - cena od 40 -60 zł - słabo...
OdpowiedzUsuńPrzeglądałam ją w Empiku i powstrzymała mnie jedynie sterta nieprzeczytanych jeszcze książek w domu. Ale okazuje się, że to jednak była słuszna decyzja.
OdpowiedzUsuńUff, dzięki za tą recenzję. Bo już, już się miałam skusić.
OdpowiedzUsuńI masz rację, ja pamiętam tą przytulność z dzieciństwa, kiedy jeszcze nie było non stop bajek w telewizji i siadywałam na kolanach u dziadka słuchając opowieści o dalekich przodkach, obok krzątała się mama i babcia. Zwykła niezwykła codzienność po prostu!
Ściskam mocno,ratowniku mojego portfela ;)
W tej książce jedno jest mistrzowskie - okładka i chyba dlatego wszyscy się na nią rzucili, bo nie ma co ukrywać kupujemy oczami. Sama chciałam ją kupić, ale zbiera skrajne opinie. Jedni mówią, że super inni, że szkoda na nią tylu pieniędzy i tak cały czas się waham. Pewnie w końcu kupię żeby sama się przekonać o co tyle krzyku ;) ale poczekam pewnie na jakąś promocję ;)
OdpowiedzUsuńPrawda z tej książki jest nam wszystkim znana od dawna, ale ten szał na "nowe, modne słówko" mnie przeraża... Ale fakt - okładka jest piękna :)
OdpowiedzUsuńNareszcie słuszny głos rozsądku w kwestii hygge - dziękuję za zgrabny, ciekawy blogowy wpis :).
OdpowiedzUsuńHygge woła do mnie z każdej gazety, księgarni, bloga i cieszę się, że przeczytałam u Ciebie taką rozsądną opinię. Dokładnie to samo myślałam zawsze o jarmużu - choć go jadam, nasionach chia i amarantusie - choć też go jemy. Nasza polska przytulność, bliskość, a nawet powiedziałabym sielskość - bo tak mi się to kojarzy, widocznie jest mniej atrakcyjna dla większości, bo nie jest aktualnie modna. Dobre w tym wszystkim jest to, że jednak ludzie sięgają po tę pozycję, może skłoni ich do refleksji, może dzięki temu będą częściej siedzieć razem przy stole? Nie mam nic do jarmużu, jeśli to właśnie on skłoni kogoś do zdrowego żywienia. Nie przeszkadza mi hygge, całkiem miły trend. Ale książki nie kupiłam i nie planuję. Sielskość odnajduję w swoim ogrodzie, w swoim bigosie - którego akurat nie jadam, w swojej nalewce z czarnego bzu na przeziębienia, w porankach z rodziną, gdzie stan piżamowy przeciąga się do południa i w tym, że przytulanie jest nadworną zasadą naszej domowej etykiety:) pozdrawiam, bardzo inspirujący wpis!
OdpowiedzUsuńWłaśnie ostatnio zastanawiałam się co to to hygge i czemu wszyscy o tym mówią, piszą, fotografują książki :P
OdpowiedzUsuń