Szał na kwiaty doniczkowe trwa! Niby takie retro, niby babciowate, niby kaszanka, a jednak bardziej szynka. W moim domu rodzinnym i w domach moich babć zawsze było mnóstwo roślin doniczkowych. Od ogromnych paproci, przez beniaminki, pelargonie, na kaktusach kończąc.
Kozie mieszkanie to teatr, w którym pierwsze skrzypce grają zwierzaki. Kwiaty odgrywają jedną z ważniejszych ról, ale rządzące na parapetach koty tolerują tylko niektórych przybyszów. Ciekawa jestem, jak zareagują na nowego lokatora - pana pieniążka. Może uda mi się go przemycić niepostrzeżenie?
Pan pieniążek, czyli pilea peperomiowata, to jeden z białych kruków roślin doniczkowych. Prawie wszyscy chcą go mieć, ale udaje się naprawdę nielicznym. Owszem, roślina robi karierę na blogach wnętrzarskich, ale dostanie jej w kwiaciarni w małym mieście graniczy z cudem! Nie pozostaje nic innego, jak szara, internetowa, strefa! Informacje o dilerach podawane są niemalże szeptem (o ile na facebooku da się coś wyszeptać ;) ), a towar znika w oka mgnieniu! Łatwiej mają oczywiście ci, którzy znają kogoś, kto zna kogoś, kto ma i rozsadza, i podzieli się, a owszem. Ale ja nie znam. ;) Zakupiłam więc w szarej strefie sadzonkę pilei i jestem szczęśliwa! Zwłaszcza, że kosztowała mnie tyle, co duże frytki. I tak jestem na diecie. ;)
Mam nadzieję, że moje maleństwo urośnie do rozmiarów małego drzewka i obsypie mnie milionem zielonych monet! ;) Takie bogactwo lubię, bo - jak pisałam w tym poście - jestem milionerką. Mam kieszenie pełne marzeń, które sukcesywnie spełniam. Ten kwiat to także jedno z nich. I jeśli będzie trzeba, będę go bronić do upadłego przed sprytnymi łapkami naszych futrzaków! ;)
A Wy macie jakieś marzenia botaniczne? Ciekawa jestem, ile osób, spośród moich Czytelników, ma pileę i czy ktoś dopiero poluje na swój egzemplarz? Mnie czeka jeszcze przeprawa z bananowcem i cytryną, a na parapecie w słoikach moczą się pestki awokado... ale o tym innym razem.
Uściski! k
źródła zdjęć:
Fajnie się prezentuje, jeszcze takiego nie mam ;-)
OdpowiedzUsuńCieszy mnie fakt, że panuje "moda" na rośliny w mieszkaniu, bo u mnie zawsze (i u rodziców też) było pełno kwiatków, często uszczypanych ukradkiem (bo jak wiadomo, takie lepiej rosną ;-)). I cieszy mnie wysyp inspiracji w tym temacie. Ale momentami trochę śmieszy mnie to polowanie na konkretnego kwiatka, tylko dlatego że jest modny - tak jak to było (i chyba nadal jest) z monsterą. Podejrzewam, że nie których kwiatków nie ma w sklepach, bo nagle wszyscy zapragnęli je mieć ;-) W każdym razie - oby ta moda przetrwała na dłużej. Ściskam :-)
PS. Najfajniejsze i najmodniejsze obecnie egzemplarze często można uszczypać w starej przychodni, domu kultury albo bibliotece :-D
Ahahah to fakt! Monstera to też taki "biały kruk", a ja codziennie mijam miejsce, gdzie rośnie taka prawie dwumetrowa. W doniczce. Na tarasie. Serio-serio. Ale mnie jakoś nie ciągnie do niej. Poza tym - ze względu na koty - rośliny trujące nie mają u nas prawa bytu. Koniec kropka. ;) I znów koty decydują o tym, co i gdzie rośnie. Dobrze, że chociaż mięta i szczypiorek na parapecie w kuchni nie stanowią problemu. :D
UsuńA ja mam, pieniążka "uszczypałam" ;)sobie kiedyś, jeszcze zanim dowiedziałam się, że to taka modna roślinka. U mnie zawsze pełno było kwiatów doniczkowych, uwielbiam i nigdy nie przejmowałam się czy to jest trendy czy też nie. U mnie dobrze czują się tylko te wytrzymałe gatunki, bo na południowym parapecie latem i nad grzejącym kaloryferem zimą nie mają łatwo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Ponieważ dopiero od 3 lat mieszkam u siebie, zaczynam kompletować swoją miejską dżunglę. Wcześniej: wynajmowane mieszkania, przeprowadzki i życie w drodze uniemożliwiały mi posiadanie nie tylko roślin, ale i w ogóle większej liczby rzeczy. Moda modą, ale jak coś mi się spodoba - nie ma mocnych! Tak było z araukarią, która jest pierwszym kwiatem doniczkowym, który wprowadziłam do naszego mieszkania. :)
UsuńA ja właśnie pożegnałam się z araukarią :( chyba zbyt obficie ją podlewałam i niestety buuu...
UsuńJa do kwiatów zdecydowanie ręki nie mam, a jeszcze nasza kotka wręcz zbyt je "lubi". Obstaję więc w większości mimo wszystko przy kaktusach :) Ale pilea wygląda naprawdę pięknie. Trzymam kciuki, żeby Ci się dobrze hodowała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNasze koty też lubią kwiatki zjadać, ale póki co - odpukać - pieniążka nie tknęły. Postawiłam go też tak, żeby nie rzucał się kotom w oczy, może dlatego? ;) Dziękuję i pozdrawiam!
UsuńPiękna! Powiem Ci szczerze, że do nie przepadałam za roślinami doniczkowymi. Kojarzyły mi sie właśnie tak babciowo. Jednak i mnie powoli chyba zaczyna ogarniać to kwietne szaleństwo, bo i ja rozglądam się za jakimiś ładnymi roślinkami (bo jak na razie w naszym domu kwiatek doniczkowy jest jeden, a i tak nie ma on ze mną łatwego życia. Choć, ostatnio mąż mój przekonał mnie do jego częstszego podlewania stwierdzeniem, że on cierpi... i nawet nieco odżył ;)
OdpowiedzUsuńściskam!
A widzisz, czyli jest nadzieja! :D Babciowe czy nie, ja lubię kwiaty doniczkowe, chociaż wybieram raczej te nietrujące (bo koty) i niezbyt popularne (lubię na przykład przytargać coś do domu ze spaceru po lesie :D). Trzymam kciuki za "jużniecierpiącego" kwiatka w cynamonowym domu! :)
UsuńBardzo ciekawa roślinka aż weszłam ją sobie obejrzeć ☺ u mnie kwiatów coraz mniej, bo mały urwis wszystko chce ściągać na ziemię. Ostatnio czai się na storczyki. Tak poza tym nie mam czasu na podlewanie, więc storczyki i aloes to najlepsza opcja teraz.
OdpowiedzUsuńO widzisz, u Ciebie mały urwis, u nas koty. :D Uściski!
UsuńNo ja z roślinami średnio się lubię. Teraz mam bo mam ale bez rewelacji. W przyszłości czeka mnie nie lada zadanie roslinne w mieszkaniu z oknami od północnej strony. Daj znać też czy avokado Ci wyrosło bo ja robiłam kilka podejść ale bez pozytywnych rezultatów :-/
OdpowiedzUsuńW tej chwili mam na parapecie dwie pestki awokado, stoją sobie drugi tydzień i już widzę, że jedna ze środka wypuszcza COŚ. Zobaczymy, co to będzie. :D Pozdrawiam!
UsuńBardzo ładna roślina :)
OdpowiedzUsuńja niestety odkąd pracuję w ogrodzie botanicznym w domu mam mało roślin i nie obdarzam ich zbytnim zainteresowaniem... trudno wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje ale mimo, że kocham rośliny to nie starcza mi już prywatnie na nie sił, tylko zioła na kuchennym blacie przyciągają mój wzrok z racji kulinarnych zastosowań.
Za to w pracy szaleję... to żarcik :) ale w tym roku posiałam z przedszkolakami warzywa, niebawem będę sadzić ziemniaki, po szklarniach przechadzam się z zachwytem. Jeśli byłabyś kiedyś w okolicy łazienek Królewskich i Ogrodu Botanicznego UW wpadnij, pospacerujemy razem w poszukiwaniu inspiracji :)
Kochana, masz tyle pięknych roślin na co dzień, że wcale się nie dziwię, że w domu już nie masz czasu na pielęgnację dodatkowych. Poza tym - wiadomo - w naturze zawsze wyglądają najpiękniej. Jeśli będę kolejny raz w Warszawie, to na pewno ponownie zahaczę o Ogród Botaniczny! Dam znać! Miło będzie się spotkać! :)
UsuńNaprawdę uwielbiam takie małe spełnione marzenie, bo to z nich budujemy szarą albo kolorową (pastelową)rzeczywistość :D
OdpowiedzUsuńMiliona zielonych monet i fajnego dnia :)!
Dominika
Masz rację! Dziękuję i odwzajemniam! :) Uściski!
UsuńMi też odbiło na punkcie roślin doniczkowych :-) Na razie pielęgnuję moje bluszcze i paprocie, niedługo zajmę się pelargoniami i begoniami na grządce pod oknami, a potem pomyślę o bananowcu :-) Trzymam kciuki za pomyślną uprawę! Może się kiedyś podzielisz :P ;-)
OdpowiedzUsuńNo jest się czym zachwycać :) Tylko ze mnie taki przyrodnik, co ręki do kwiatów doniczkowych nie ma:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Ja to mam w domu prawie same sukulenty, ale u mojej mamy kwiatów mnóstwo jednak takiegoż to ona nie posiada.
OdpowiedzUsuńCiekawy zielonek. Jego liście kojarzą mi się z przyssawkami ;)
Niechaj Ci rośnie w spokoju niezakłócanym przez sierściuszki :)
Pozdrawiam!
Moje marzenie jest taki częściowo botaniczne, bo głównie oscyluje w kręgach marzeń o większej przestrzeni dla naszych kaktusów i dracen oraz o... drzewie na którym przed domem zawiśnie huśtawka lecąca do samego nieba :D
OdpowiedzUsuńCudny ten kwiat i tak jak opiszesz robi ostatnio furorę na blogach, powodzenia i dobrze chroń go przed futrzakami :)
OdpowiedzUsuńHmm dzisiaj mam chyba dzień odkrywania nowych przedmiotów, wydarzeń i jak widać roślinek :) nie znałam, nie słyszałam, światopogląd botaniczny rozszerzył się :) mam w planach szczawnik trójkątny
OdpowiedzUsuńU mnie większość zdycha... Nieliczne się trzymają i nie wiem, jak one to robią :) A pileę znam, kiedyś kupiłam babci w kwiaciarni na imieniny, jakieś 30 lat temu :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam wszelkie kaktusy. Przygarnęłabym wszystkie odmiany;) Ostatnio jednak choruję na wielką monsterę.Są w sprzedaży , ale mają zawrotne ceny. A jeszcze tak niedawno były wszędzie.W szkołach, przychodni lekarskiej czy w osiedlowej aptece. Pamiętam ją z dzieciństwa.Taka sentymentalna roślinka.
OdpowiedzUsuńOch ja tam uwielbiam mieć rośliny w mieszkaniu, może to i trochę babciowe jak piszesz, ale czy nie jest tak, że każdy z nas gna za uchwyceniem tego niepowtarzalnego klimatu, który umilał mu dzieciństwo? ;)
OdpowiedzUsuńNiestety ja ręki do kwiatów nie mam, rzadko udaje mi się je utrzymać, często muszę robić podmianę, bo co chwilę któryś mi usycha :(
Mam i ja! To piękny i ciekawy kwiat ! :)
OdpowiedzUsuńJa też lubię rośliny w domu, a jeszcze bardziej w ogródku. Uwielbiam grzebać w ziemi, bo takie zajęcie bardzo relaksuje, a poza tym wielka to frajda patrzeć, jak roślinka wypuszcza kolejne listki, jak kwitnie...po prostu żyje. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńJa choruje na sukulenty. To nałóg! Jak sie kupi jednego, to nie można przestać (podobnie z jedzeniem słonecznika). W domu mam echeveirę, niebieskiego lithopsa i coś echeveiropodobnego, ale jeszcze gatunku nie rozgryzłam. Uwielbiam szaro-niebiesko-zielone listki w połączeniu w ceglastymi doniczkami :-) Wygląda to pięknie :-) Moja sukulentowa lista jest baardzo długa, ale ciągle się aktualizuje o kolejne :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Weronika
Ładne teksty. Ja pileę peperomioides rozmażam i rozmnażam, mam jej już hba kilka set a jeszcze mam pięćset siewek kaktusa...
OdpowiedzUsuńCześć :) napisz proszę jakie bezpieczne dla kotów kwiaty posiadasz? :)
OdpowiedzUsuńJa korzystam ze strony organizacji aspca, ale tam czasami amerykańskie rośliny nie odpowiadają nropka w kropkę naszym (częściowo identyczna nazwa łacińska). Czyli pilea peperomiowata nie jest trująca dla kotów? Nie mam nic prócz kaktusów, a muszę to zmienić!