Dziś mam dla Was wegetariański, bezglutenowy obiad azjatycki, ale prosto z serca Mazur.
W środku znalazły się całkiem polskie warzywa, a na zewnątrz - azjatycki papier ryżowy
i słodko - ostry sos chilli. Głodni? Zapraszam!
Zanim jednak podam Wam przepis, chcę się z Wami podzielić pewną refleksją.
Jakiś czas temu wprowadziliśmy w naszym domku pewną zasadę dotyczącą jedzenia mięsa.
Uznaliśmy, że mięso - jeśli będziemy mieli na nie ochotę - będziemy jedli tylko w weekendy. Nie chodzi tylko
o nasze zdrowie i życie zwierząt, ale także o bardzo wysokie koszty produkcji i ekologię.
Czy wiecie, że aby wyprodukować 2 kg wołowiny trzeba zużyć prawie 10.000 litrów wody?
W czasach, gdy ludzie na świecie umierają z braku dostępu do wody, to naprawdę smutne i straszne.
Więcej o tym możecie przeczytać w tym artykule.
A teraz zabieramy się za gotowanie!
Składniki:
opakowanie papieru ryżowego;
letnia woda (do moczenia papieru)
1 nieduża cukinia;
10 pieczarek;
3 łodygi selera naciowego
2 ząbki czosnku
przyprawy
(zależy jakie lubicie, ja dodałam m.in. suszone ostre papryczki).
Przygotowanie:
Najpierw posiekałam warzywa i obsmażyłam je na suchej patelni przez dosłownie 2 minuty.
Chodziło tylko o to, aby lekko puściły soki i wymieszały się z przyprawami. Przygotowałam sobie głęboki talerz
z letnią wodą, w którym moczyłam pojedynczo papier ryżowy. Na jeden "naleśnik" starczało około 2 łyżek farszu. Gotowe sajgonki można albo usmażyć, albo - jak my - upiec w piekarniku.
Podałam je ze słodko - ostrym sosem chilli (można go kupić, albo zrobić samodzielnie),
posypałam szczypiorkiem i papryczkami. :)
Mam nadzieję, że spróbujecie zrobić takie sajgonki sami w domu, to naprawdę proste. :)
My robiliśmy je po raz pierwszy i wyszły całkiem nieźle! Smacznego!
k
apetyczne te sajgonki, co do jedzenia mięsa popieram, też planujemy się ograniczyć do weekendów.
OdpowiedzUsuńSmacznie wygląda :) Mój blog Ma i Bla
OdpowiedzUsuńhmm wyglądają bardzo apetycznie. Nigdy podobnych nie jadłam, więc chyba muszę spróbować.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Sajgonki robiłam na wszelkie sposoby i zawsze coś było w nich nie tak. Jednak nigdy nie piekłam. Nie omieszkam wykonać, bo uwielbiam chrupkie, a nie lubię smażonego. Jak dla mnie wszystko zjadliwe oprócz cebulowatych, ale wiadomo, że widźmy nie lubią czosnku.
OdpowiedzUsuńMięso od sierpnia jem tylko w postaci ryby raz w tygodniu z powodów zdrowotnych.
Kiedyś jednak przeraziło mnie, że hodowla krów na świecie powoduje więcej niekorzystnych dla zdrowia gazów cieplarnianych (samochody i inne przemysły wysiadają przy tym). Ostatnio przeraziło mnie również, że mięso które zjadamy jest naszprycowane antybiotykami, sterydami i hormonami. Przekonały mnie o tym choroby zdrowotne mojej rodziny.
Ja i moja z książkowym parametrami przebiegająca ciąża jesteśmy przykładem, że 12 lat niejedzenia mięsa szkód w organizmie nie czyni, a wręcz przeciwnie. A jakie fajne dzieci się potem rodzą! ;-)
OdpowiedzUsuńMnie się przy próbach (ekhmm, raptem dwóch) zwijiecia sajgonek zawsze drze papier, kompletnie mnie to zniechęcilo. Ale pewnie jeszcze spróbuję, bo bardzo lubię.
Przez ponad 10 lat byłam wegetarianką (zanim poznałam mojego R) i bardzo mi z tym było dobrze.
UsuńA co do papieru ryżowego - poczekaj chwilę, aż namoknie, wtedy jest jak naleśnik, a nawet jeszcze bardziej plastyczny, jak materiał. :) I zawijanie przestaje być problemem. :)
MNIAM MNIAM. a jak pięknie się prezentuje!
OdpowiedzUsuńteż powoli ograniczam mięso w diecie. ale w weekend chłopcy sobie folgują, aż mnie oczy bolą! hihihi
pychota ja poproszę taki sajgon ;-)
OdpowiedzUsuńfajny przepis! widziałam ostatnio papier ryżowy w sklepie i się nad nim zastanawiam,teraz chyba kupię i spróbuję Twojego przepisu :)
OdpowiedzUsuńapetyczny przepis, świetne postanowienie z ograniczeniem mięsa bardzo ekologicznie i zdrowo, a tak lubię najbardziej :) pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńDla mnie przepis bardzo na czasie - i to w dodatku nie wegetariański, a prawdziwie wegański :-) Od kilku dni testuję dietę stricte wegańską, w dodatku z ograniczeniem produktów mącznych, kawy, herbaty i cukru - taki detoks. Trochę ssie mnie w żołądku, ale czuję się bosko, zniknęło to beznadziejne uczucie zmęczenia i zamulenia. Pewnie długo na tak ostrej diecie nie wytrzymam, ale z pewnością to doświadczenie poważnie zmieni moje nawyki :-) Twoje sajgonki prezentują się bardzo apetycznie, na pewno spróbuję! :-)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam jeszcze pięć sadzonek, ale to dobry pomysł, danie dzięki temu jest mniej kaloryczne. Na pewno wypróbuję!
OdpowiedzUsuńAle pyszności :) Idę coś przekąsić, bo aż głodna się zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Marta
mniam, mniam, mniam... u nas też mięso raczej tylko weekendowo :) ale bez żadnych ideologii :P
OdpowiedzUsuńMniam ale mi smaka narobilas!
OdpowiedzUsuńWygląda naprawdę apetycznie ! Na sam widok ślinka cieknie !
OdpowiedzUsuńYummy !!!
Miłego dnia !
Przy okazji zapraszam na mojego http://liikeeme.blogspot.com
Odpowiadam na każdą obserwacje :*