W barłogu się szlajam od rana zieloną herbatą zalana*... Dosłownie! Niedzielne poranki, a właściwie przedpołudnia, to taki rytuał. Zwłaszcza po "szaleństwach" dnia poprzedniego. ;)
Dziś, zamiast zbędnych słów, mam dla Was herbatę. Prosto z Japonii. Niestety nie jestem w stanie powiedzieć, co to za herbata dokładnie, ponieważ nie znam japońskiego. Ale jeśli ktoś z Was zna - będę wdzięczna za rozszyfrowanie napisu na ostatnim zdjęciu.
Uściski,
k
* Natalia Przybysz Nie bedę twoją laleczką
herbata - prezent
filiżanka - handmade od Marzeny ze Studio Arctia
słoiczek z suszoną miętą - prezent od Oli Em
marmurowa deska do krojenia - Westwing.pl
tekstylia - H&M Home
Swietna pucha!
OdpowiedzUsuńNie próbowałam takiej herbatki, głównie na owocowych żyję :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Marta
To też moja pierwsza japońska - przyjechała prosto z Japonii, to prezent, który mój Małż dostał od pewnego kontrahenta.
UsuńUściski!
Dam córce. Pewnie ci pomoże. Najlepsza herbata japońska to Poranna Rosa (pochodzi z gór, zbierana ręcznie). Przywiózł mi zięć. Jest totalnie droga (30 tys. zł za 1 kg), jednak dowiedziałam się o niej z Kuchni TV +. Z książki pewnej pani doktor dowiedziałam się również, że zielonej herbaty nie można pić co najmniej godz. przed jak i po jedzeniu. Inaczej to po prostu trucizna. Kiedyś lubiłam ją pić od razu po jedzeniu. Jednak Japończycy nigdy tego nie robią. Dla nich to celebra.
OdpowiedzUsuńTrochę czytałam o japońskiej kulturze parzenia herbaty, nie jestem specjalistką, ale też nie mam takich ambicji, dlatego dobrze dowiedzieć się czegoś nowego. Ta herbata to prezent od jednego z kontrahentów mojego Męża. Taki uprzejmy gest. :) Niezależnie od ceny herbaty, ważne są intencje. :)
UsuńTeraz przypatrzyłam się zdjęciom. Na puszce jest piłka temari. To japoński haft rodem z Chin. Tak powstała jedna z pierwszych piłek na świecie (coś jakby do ręcznej)zdobiono ją haftem, aby przetrzymała urazy. Japończycy są w tym zakresie mistrzami, jak i, w innych technikach rękodzielniczych. Kilka kul temari, też wykonałam i pokazywałam na swoim blogu.
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiesz, że zieloną herbatę nie można potraktować wodą powyżej 70 stopni C. Podobno najlepsza jest z drugiego lub trzeciego parzenia. Pierwsze parzenie jest najbardziej pobudzające. No cóż takie najbardziej lubię.
O temperaturze parzenia wiem. Dzięki za informację o piłce temari. Poczytam sobie o tym więcej. Pozdrawiam! K
UsuńUwielbiam tą piosenkę :-)
OdpowiedzUsuńPiękny barłóg u Ciebie
Pozdrawiam serdecznie
Łaał, nawet moja mięta się załapała na tę piękną sesję :) Japońskiego nie znam, więc z nazwą niestety nie pomogę, ale wiem, że herbata z tego kraju jest pyszna, bez względu na nazwę:) Buziole :)
OdpowiedzUsuńJa również nie znam japońskiego, więc Ci nie pomogę ale wygląda super, a jeśli jeszcze tak smakuje to nazwij ją sama;-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam zielona herbatę , napisłabym sie mmm
OdpowiedzUsuńJa też uwielbiam zieloną herbatę, a taką z Japonii hmmm delektowałabym się długo. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń:) Lubię herbatki, ale japońskiej jeszcze nigdy nie piłam. A Przybysz uwielbiam:) Zresztą cała ekipa Męskiego grania jak najbardziej w moim guście:) Pozdrawiam Ala
OdpowiedzUsuńDekoracyjny ten Twój herbaciany rytuał :-) Na japońskim się nie znam, na zielonej herbacie raczej też nie, ale jedno wiem - puszka jest cudowna :-))
OdpowiedzUsuńPiękne migawki... mam wrażenie, że czuję zapach tej herbaty! Wygląda zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńPrzysiadam się do herby :) Złapię z chęcią trochę luzu :)
OdpowiedzUsuńO tak, Japonię to ja lubię ;P
OdpowiedzUsuńPyszna herbatka i piękne egzotyczne zdjęcia :))
Ściskam Kózko!
M.
Oj ja uwielbiam herbatki!!! Ja tez nie znam tego języka - ale wygląda smakowicie :)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że się przeprowadziłaś... i nas zostawiłaś... ale my Cię do skośnych nie oddamy! :-) Jak zwykle przepiękne zdjęcia! :*
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Zazdroszczę niedzielnego lenistwa. U mnie wciąż w biegu
OdpowiedzUsuńBardzo takie fajne, klimatyczne zdjęcia. Filiżanka super :)
OdpowiedzUsuń