Śniło mi się dziś, że kaloryfery były gorące... po szóstej otworzyłam jedno oko, wystawiłam lewą stopę spod kołdry i okazało się, że faktycznie: śniło mi się. ;) Śniła mi się też taca. Ale ten sen się spełnił. Wszechświat słucha, pamiętacie?
W pewnej wioseczce niedaleko Łukty, w garażu pewnej Pani, mieści się coś a la prywatny sklepik ze starociami. Znajdziecie tam i meble, i porcelanę, i lampy, i dywany... i inne duperele. Co jakiś czas jeżdżę tam z Mamą, bo obie mamy tą przypadłość, że uwielbiamy stare, czasami dziwne i nikomu niepotrzebne rzeczy. Bywa, że wychodzimy z komodą, a bywa, że z... serwetką. Nigdy jednak nie wracamy z pustymi rękami.
Tym razem bardzo spodobał nam się fotel uszak w piękne, kwieciste wzory, wprost idealny do salonu moich rodziców, ale niestety jeden bok miał tak zniszczony i brudny, że czyszczenie musiałoby się zakończyć wymianą całej tapicerki. Szkoooooda. Żałuję też, że nie zrobiłam zdjęcia. Uszak kosztował... 150zł. Serio! No ale co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Szukasz dalej.
Szukałyśmy. Koniec końców Mama chwyciła jakąś piękną muślinową serwetkę za 3 złote i skierowałyśmy się do wyjścia. Coś mnie tknęło, a może to złoto mosiądzu puściło do mnie oczko, wcisnęłam się więc między fotele, szafy i inne witrynki, żeby zobaczyć CO TO? :) To okazało się być okrągłą, mosiężną tacą z uszkami jak uchwyty od szuflad komody w holenderskim stylu, bogato zdobionymi i... brzydkimi. Ale w samej tacy dojrzałam potencjał i tak, płacąc całe 13zł, stałam się jej posiadaczką.
(To zdjęcie wpadło tu tylko ze względu na okoliczności jego powstawania. Znacie to uczucie, gdy już naciskacie guzik i w tym momencie ciekawski kot nie wytrzymuje i po prostu MUSI sprawdzić, co robicie? Tak, to jest właśnie ten moment.)
W domu Małż pozbył się brzydkich uchwytów, a ja zaczęłam się zastanawiać nad kolorem tacy. Malować czy nie malować? Jeśli malować, to na jaki kolor? Ale w sumie, ten złoty mosiądz ładnie współgra z jesienią za oknem, z rudym kocem i dynią. Ale przecież ja nie mam w domu ani jednego złotego dodatku, ba, nawet biżuterii złotej, może poza łańcuszkami komunijnymi, nie mam! ;)
Pytałam Was nawet na Instagramie, czy malować, czy nie malować. I póki co, taca jest taka, jaka była. W środek włożyłam czarną metalową tacę, ułożyłam na niej dynie i tak sobie czekam, aż jakaś genialna myśl na ten temat skala mój nieszczęsny umysł. No to co? Poczekacie ze mną?
Uściski!
k
Fajnie wygląda tak jak jest. Zawsze powtarzam, że przemalować zawsze można ;-)
OdpowiedzUsuńA u nas już grzeją jakieś 2 tygodnie, co mnie bardzo ucieszyło, bo zmarzluch jestem :-)
Pewnie, że można... :) Na szczęście!
UsuńJa też zostawiłabym tacę taką jaka jest. Teraz masz już w domu coś złotego ;) Może to będzie początek nowej kolekcji.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Piękna jest i koloru nie waż się ruszać! Jest tak szlachetny, że nie potrzebuje klakierów, i tak gra pierwsze skrzypce!
OdpowiedzUsuńPośpiech jest złym doradcą! ;)
OdpowiedzUsuńHehe z tego samego założenia muszą wychodzić ludzie odpowiedzialni za włączanie ogrzewania. ;)
Usuńzostawiłabym taką, jaka jest. Pewnie pomalowana byłaby równie piękna, a może piękniejsza, ale straciłaby ten starodawny urok
OdpowiedzUsuńPewnie tak się skończy, że zostanie taka, jaka jest. Dziękuję!
Usuńfajnie wygląda! Ja również odwiedzam taki sklepik ze starociami... co jakiś czas... a ostatnio nawet i co tydzień. Można naprawdę trafić na perełki i to za bezcen. Co do kota to jest uroczy :D i znam to uczucie tylko z psem... jak tylko nad czymś się nachylam albo patrzę przez dłuższą chwilę to już idzie sprawdzać czy przypadkiem jemu to coś się nie przyda albo czy można to zjeść :D Dynie u mnie są teraz główną dekorację na jesień. Także zapraszam również do mnie :) www.homemade-stories.blogspot.be
OdpowiedzUsuńAch te nasze pluszaki domowe, zawsze wiedzą, jak nas rozbroić, prawda? :) Pozdrawiam!
UsuńWidziałam ją chyba w poprzednim poście.. Podoba mi się taka jaka jest.. Fajny staroć!
OdpowiedzUsuńByła z nami w lesie, to prawda! :) Bystre oko!
UsuńDziękuję!
Kasiu taca świetna, ja bym nie zmieniała koloru, przynajmniej na razie. Zawsze to będzie można zrobić. Ona cudnie wygląda w tej formie, widać, że to przedmiot z duszą, a takie kocham najbardziej, po pomalowaniu będzie piękna, ale straci ten swój czar starości :)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie, Agness :)
Chyba masz rację...wszystkie macie... zaczynam się przekonywać do tego złota. ;) Uściski!
UsuńSuper taca :)
OdpowiedzUsuńtaca bombowa, też odstaję przy tym że w tej wersji jest ok, ps. zdjęcie z kociakiem czadowe! pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńDzięki! :)
UsuńTeż bym poczekała ze zmianą koloru (o ile bym się na to zdecydowała:)), bo choć fanką złotego nie jestem, to na tej tacy podoba mi się przeogromnie:) Ściskam!
OdpowiedzUsuńmnie tez podoba się stare złoto.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Nie malować ;) Zostawić i dać żyć jej swoim dotychczasowym życiem pani wiekowej. Ma już swoje mosiężne przyzwyczajenia i pięknie jej z nimi ;)
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że malowanie to czynność przyjemna i żeby nie pisać odwracalna to napiszę raczej, że powtarzalna :D Zawsze można coś nowego wydumać :))
OdpowiedzUsuńA przy okazji jeśli znajdziesz wolny czas zapraszam Cię do udziału w zabawie LIEBSTER BLOG AWARD- wybrałam Ciebie i Twój blog, jako jeden z 11, bo go bardzo, ale to bardzo lubię i zasługuje na nowych czytelników :) Ściskam! Ola http://houseandstyle.blogspot.com/2015/10/liebster-blog-award.html
Dziękuję Olu! Dziś siądę do pisania posta z odpowiedzią na pytania zadane przez Ciebie i Tosię. :) Uściski!
UsuńJesienne nastroje u Ciebie :))) I ja musze coś wprowadzic jesiennego do domu…:))
OdpowiedzUsuńUściski dla Ciebie :)))
Fajna taca, prosty wzorek, elegancka. U mnie też nic złotego poza nieszczęsną klamką od drzwiczek kozy...
OdpowiedzUsuń