Driftwood, czyli dryfujące drewno wyłowione z wody, to moja ogromna miłość. Zbieram, chomikuję w dużym pudle i ubóstwiam do tego stopnia, że kilka lat temu wykonałam nawet kolekcję biżuterii składającej się z kawałków takiego drewna. Wszystkie drewniane wisiory rozeszły się - nomen omen - na pniu, dlatego dziś mogę się z Wami podzielić tylko małym fragmentem tej kolekcji. Ale dołączam też garść inspiracji i moich "marzeń do spełnienia" w temacie driftwood.
Większość wspaniałych okazów wygłaskanego przez morze drewna zebrałam sama, ale mam też całe mnóstwo drewienek, które dostałam w paczce od zaprzyjaźnionej wiedźmy z Bornholmu. Do tego piórka, kamyczki... i uświadamiam sobie, że jestem chorobliwym, nadwodnym zbieraczem! ;)
Na szczęście jeszcze panuję nad nałogiem, także sąsiedzi mogą spać spokojnie.
Takie lustro, jak to powyżej, to moje niespełnione jeszcze marzenie... Trafienie na takie dechy jest dla mnie równoznaczne z trafieniem szóstki w totka, póki co. ;) Ale nie poddaję się! Gdyby Wam kiedyś wpadły w ręce takie wygłaskane przez wodę deski - wiecie, gdzie mnie szukać. ;) Delikatne dekoracje stołu i wieszak na biżuterię też wyglądają pięknie, prawda?
Z jednego z moich kawałków drewna powstał dwa lata temu wisiorek. Drewniana rzeźba sama w sobie była tak piękna, że dodałam tylko miedziany, oksydowany łańcuszek. Niczego więcej nie było trzeba. Wisiorek bardzo szybko znalazł nowego właściciela po drugiej stronie oceanu, z czego i się cieszyłam, i jednocześnie byłam niepocieszona. Jakoś tak miałam chyba nadzieję, że zostanie ze mną dłużej. ;) Ale tak to już jest, że szewc bez butów chodzi, a ja... bez biżuterii.
Gdy mieszkaliśmy jeszcze nad Jeziorem Bodeńskim, na ścianie w salonie wisiała podobna do poniższych gałąź, która pełniła rolę i wieszaka na zdjęcia, i choinki, i miejsca na ozdoby wiosenne, jesienne i letnie. Czasami zawieszałam na niej małe, szklane buteleczki z kwiatami.
Poręcz z dryfującego drewna to również piękne i niecodzienne rozwiązanie. Podobnie jak osłonka na doniczkę czy wieszak. Ale żeby trafić na tak duże okazy, trzeba mieć naprawdę ogromne szczęście. Myślę, że najczęściej trafiają się one mieszkańcom miejscowości położonych nieopodal plaż nad oceanem.
A Wy co sądzicie o takim zastosowaniu teoretycznie nikomu niepotrzebnego materiału?
Wykorzystujecie driftwood w swoich domach? Ja jestem jego wielką fanką i już myślę, co by tu następnego wyczarować z wygłaskanego przez morze drewna...
Dobrego dnia i tygodnia!
k
Lustro przecudne, też bym takie przygarnęła, wisior zresztą też ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety nie mieszkam nad morzem, a jeśli nawet nad morzem bym takie coś znalazła (patyk, kij, deskę), mój M. szybko wybił by mi z głowy pomysł targania tego taki kawał do domu ;-)
My do morza też mamy kawałeczek, ale Małż już się przyzwyczaił, że zawsze coś do domu z nami wraca... ;)
Usuńmam hopla na punkcie takiego drewna "z przeszłością". Wyglądają wspaniale i dają tyle możliwości wykorzystania
OdpowiedzUsuńTo prawda, te przedziwne czasami kształty są bardzo inspirujące.
UsuńKozo, przede wszystkim przepiękny naszyjnik stworzyłaś z tego kawałka drewna, bardzo mi się podoba! Ja przynoszę do domu drewno wszelakiej maści (zawsze można nową lampę zrobić:)), nie potrafię się oprzeć jego urokowi:)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-) Obok Twoich drewnianych rękoczynow też nie da się przejść obojętnie. :-)
UsuńMam dokładnie to samo! Z tych wakacji przytargałam dwie kłody znalezione na chorwackiej plaży. Inspiracją była łazienka w stylu marine i kłoda powieszona nad lustrami.
OdpowiedzUsuńhttp://grey-gull.blogspot.com/
Brzmi świetnie, lecę zobaczyć!
UsuńNaszyjnik bomba!!! Dlaczego mam tal daleko do morza? Nie powiem przytaszczyłam malutki kawałeczek drewna z tatrzańskich szlaków, chyba czas pomyśleć co z nim zrobić ;-)
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPrzepiękny naszyjnik, jestem zachwycona! Jak widać takie drewno można wykorzystać na wiele sposobów a i samo jako dekoracja jest po prostu piękne! Uwielbiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńOooo, ja jestem świeżą fanką takiego drewna, zakochałam się w nim bez pamięci:) Planuje zrobić sobie taką lampę...a nawet kilka rodzajów, tylko niestety najpierw musze pokończyć napoczęte inne projekty....taki przykaz od chłopaka;) bo ja to bym chciała wszystko naraz robić, tylko nic nie kończę:D
OdpowiedzUsuńZ drewnem jak z winem- im starsze tym lepsze! Naszyjnik cudowny I intrygujacy...
OdpowiedzUsuńHa teraz już wiem kto wszystkie badyle i kawałki drzewa wyławia ;-)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam i zbieram za każdym pobytem nad wodą Lubię też wyszlifowane kawałki szkła
Pozdrawiam
Tak, tak, to ja! ;)
UsuńSame cuda! Jestem pod ważeniem :)
OdpowiedzUsuńŚlę pozdrowienia, M.
Przepiękne rzeczy, jak znajdę kiedyś jakieś takie drewienka to dam Ci znać ;) Ale będą to z wód jeziornych nie morskich ;)
OdpowiedzUsuńJeziorne też są super! Jako, że na Mazurach mieszkam, to i jeziornymi nie gardzę. :) Dziękuję!
UsuńUwielbiam takie drewno ale mam tylko jedną małą gałązkę :(
OdpowiedzUsuńFajne adaptacje.
OdpowiedzUsuńNiestety nie podzielę się, bo jak wiesz jestem zbieraczem wszystkiego niepotrzebnego. Też popełniłam jeden naszyjnik, tylko ja połączyłam z temari. Kiedyś na Helu znalazłam taki drąg, ale mąż popatrzył na mnie współczująco i się poddałam. Przywiozłam tylko te mniejsze i w dalszym ciągu czekają na adaptację.
Jednak w tym roku wlekąc się na Ślężę, znalazłam kawałek wręcz skamieniały. Jestem dumna z tego znaleziska. Odnośnie morza uwielbiam oszlifowane szkiełka, tylko w Polsce jest mało kolorów, niezły zbiór ma http://beverlygilbert.blogspot.com/
Piękne rzeczy. Cudowna inspiracja. Z drugiej strony trzeba mieć niesamowitą wyobraźnię, aby w takim kawałku drewna dojrzeć potencjał na oryginalny przedmiot.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Uznam to za komplement, dziękuję!
UsuńJa też sobie przywiozłam kawał badyla z nad morza kilka lat temu..leżał jakiś czas w ogrodzie, ale awansował i leży w mojej "pracowni" . Przypomina o wakacjach nad morzem.
OdpowiedzUsuńŚwietne inspiracje, a naszyjnik prawdziwa perełka! Pozdrawiam!
Oj tak, to są też wspaniałe pamiątki. Ale wyobraź sobie takie lustro, w tej ramie... jakież to rozsądne podejście do zbierania pamiątek z wakacji! :D Nic się nie marnuje, a do tego jest praktyczne! :D Ach...marzenie. Dzięki, Kaś!
UsuńJa też sobie przywiozłam kawał badyla z nad morza kilka lat temu..leżał jakiś czas w ogrodzie, ale awansował i leży w mojej "pracowni" . Przypomina o wakacjach nad morzem.
OdpowiedzUsuńŚwietne inspiracje, a naszyjnik prawdziwa perełka! Pozdrawiam!
Ja w tym roku trafiłam na taką niedużą deseczkę na plaży. I nawet mój mąż stwierdził, że "tego śmiecia akurat możesz wziąć" ;) Zbieram namiętnie :D W tym roku dołączyły też wygłaskane przez morze szkiełka ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaję się, nie miałam pojęcia że wyrzucone przez morze drewno ma swoja nazwę! I że można je do czegokolwiek wykorzystywać. Wow.
OdpowiedzUsuńWisiorek przepiękny. Wygląda trochę jak koń lub dinozaur :) Ciekawe, kto go teraz nosi :)
A tu niespodzianka. ;) Ten akurat trafił do pewnego pana w UK. Pozostałe z kolekcji trafiły do Stanów.
UsuńA tu niespodzianka. ;) Ten akurat trafił do pewnego pana w UK. Pozostałe z kolekcji trafiły do Stanów.
Usuńkażda jedna kawałka drewna cudowna! uwielbiam takie drewniane rzeczy z charakterem a marzy mi sie decha taka do zdjęć jedzeniowych :)
OdpowiedzUsuń