Nie jestem kawoszem. Przyznaję się bez bicia, chociaż to chyba grzech, zwłaszcza w poniedziałkowy poranek! ;) Nie lubię smaku kawy i nie pijam jej. Nie przeszkadza mi to jednak w delektowaniu się zapachem 100% arabiki, czy braniu udziału w weekendowym, porannym rytuale mielenia i parzenia czarnego napoju bogów.
R. uwielbia kawę i wszystko, co z nią związane do tego stopnia, że czyta, szuka nowych informacji, sposobów parzenia i innych kawowych tricków. Nie mogłam więc nie podarować Mu tego pięknego albumu o kawie. A z przywiezionego z Wilna Chemexa (uprzedzając pytania: gdyby nie był tańszy niż w Polsce, nie wiozłabym go 500km ;)) cieszyłam się jak dziecko! Mimo, że nie pijam kawy! ;)
Ogromne wrażenie wywarła na mnie "machina" do parzenia kawy na zimno, którą mieliśmy okazję właśnie w jednej z wileńskich kawiarni podziwiać. Przepiękna szklana klepsydra, fiolki, rurki... Alchemia. Po prostu.
A tak przygotowany napój pije się z kostką lodu, przechowuje w lodówce nawet 2 tygodnie. Podobno taka kawa jest pozbawiona goryczy (próbowałam, ale nie potrafię tego ocenić; R. mówi, że to prawda i ja Mu wierzę).
Do domu nieco tej kawowej alchemii przemyca to niepozorne, szklane naczynie. Chemex. Naprawdę do niedawna nie wiedziałam, czym się ludzie zachwycają. Poza wyglądem, jasna rzecz. A jednak proces parzenia w nim kawy, dobieranie odpowiednich ziaren, mielenie ich na taką, a nie inną grubość, zalewanie wodą o określonej temperaturze... wszystko to ma wpływ na efekt końcowy. Już rozumiem.
Na takie powolne poranki, pełne zachwytu, pozwalamy sobie jednak tylko w weekendy, gdy jest czas na delektowanie się i kawą, i śniadaniem we dwoje.
Wracając do albumu: oprócz pięknych zdjęć skupia w sobie mnóstwo naprawdę przydatnych informacji. Od opisu samej kawy, jej uprawy, historii i tradycji jej picia, przez parzenie i potrzebne do tego urządzenia, na przewodniku po krajach słynących z uprawy tej rośliny kończąc. To takie fajnie wydane kompendium podstawowej wiedzy o kawie. Jutowa okładka, przypominająca worki do przechowywania ziaren kawy, jest wisienką na torcie. :)
Ponieważ w sobotę R. zupełnie przegapił swoje własne urodziny, z okazji których dostał ode mnie m.in. wspomniany wyżej album, nadrobiliśmy ten stracony czas dzień później. Lubię te chwile, gdy nie musimy się spieszyć. I lubię patrzeć, jak R. poczyna sobie w kuchni.
Tak się zastanawiam, czy jest tu ktoś, kto jak ja nie bardzo lubi smak kawy, ale rozkoszuje się zapachem i procesem parzenia? Kto nie pija, ale lubi uczestniczyć w tym porannym rytuale? Dajcie znać! :)
Pięknego poniedziałku i udanego całego tygodnia Wam życzę!
k
Od kawy bardziej lubię tylko zapach kawy:) Kto wie czy jakbym miała w domu kawosza nie poprzestałabym na samym wąchaniu:)
OdpowiedzUsuńZ całej mojej rodziny tylko ja nie pijam kawy... jakaś taka czarna...KOZA ze mnie. ;) Ale zapach dobrej kawy lubię.
Usuńpatrząc na te zdjęcia .....czułam zapach kawy...mmmm...własnie jedną pochłonęłam, jestę kawoszę! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Pozdrawiam kawoszkę zatem! :D
UsuńKawę bardzo lubię, ale pijam ją tylko na spotkaniach z przyjaciółmi, czy na wspólnych ,, posiadówkach,, z mężem :) Kawa to dla mnie taki rytuał spotkaniowy, pogaduchowy, takie celebrowanie miłej chwili :) W samotności nie pijam, nie mam w tym przyjemności. Jestem zdecydowaną herbaciarą :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, cudny album i naczynie do parzenia. Taki rytuał, to wspaniała sprawa, dodaje wyjątkowej otoczki :)
Ściskam serdecznie :*
Właśnie ta otoczka jest taka piękna, że czasami żałuję, że nie lubię pić kawy... ;) R. ubolewa nad tym także, bardzo chciałby, żebym z nim się delektowała wynalezioną przez niego nową kawą z różnych zakątków świata. A tu klops... Parzę więc sobie herbatę, by Mu dotrzymać towarzystwa. ;)
UsuńA ja kawkę bardzo lubię, a w szczególności jej zapach :) kiedyś piłam jej więcej (zdecydowanie za dużo). Teraz, dzięki temu, że karmię mojego malucha, musiałam przejść na zbożową (którą też bardzo polubiłam) i mój organizm już jej tyle nie potrzebuje :)
OdpowiedzUsuńOjej, Maluszek faktycznie niech lepiej od mleka z kawą nie zaczyna. ;) Hihi. Uściski!
Usuńjesteśmy z mężem kawoszami...jak wchodziłam zawsze do naszego słupskiego spichlerza ,w którym jest herbaciarnia...ale można napić się też dobrej kawki-zapach powalał mnie na łopatki....czasem w swoich kawiarkach parzyłam tylko dla zapachu w domu kawę ...ale nigdy nie mogłam uzyskać tego cudnego kawiarnianego zapachu..aż do czasu jak 2 lata temu na rocznicę ślubu kupiliśmy sobie prezent-expres do kawy,który sam mieli na bieżąco kawę....pamiętam moją dziką radość jak weszłam kiedyś do domu...mąż miał gościa-zaparzył mu kawę...i ten zapach unoszący się po domu:)))))))))))
OdpowiedzUsuńTo prawda, kawiarniany zapach jest niesamowity! I bardzo ciężko go powtórzyć w domu, chyba, że się zainwestuje w bardzo dobry ekspres. To jeszcze przed nami. :) Ale wyobrażam sobie, jak się musisz czuć, gdy od rana towarzyszy Ci taki piękny zapach! :)
UsuńU nas w domu to ją piję kawę, D. kawę parzy tylko do tiramisu, które robi absolutnie genialne:) i tak, ją też uwielbiam przyglądać się mojej lepszej połówce w kuchni:)
OdpowiedzUsuńHa, to tak troszkę odwrotnie! :) Tiramisuuu... ach!
Usuńha, ha a u mnie też ostatnio post z kawą związany :). My uwielbiamy, a rano być musi na pierwszym miejscu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
A to pędzę czytać! :D Się zgrałyśmy!
UsuńUściski!
Kozo zapachniało mi kawą oj zapachniało. Chemexa nie mam ale na nowo poznaje magię parzenia kawy w dripie. Album cudowny czy też przywieziony z Wilna? Macham oczywiście z kawą w dłoni :D
OdpowiedzUsuńAlbum pochodzi ze sklepu coffeedesk.pl :) Pozdrawiam!
UsuńJa czarnej nie przełknę bo mnie wypali od środka. Zresztą widać czasem na moich fotkach, że pijam jedynie latte i to z masą cukru.... tak mam ;-) Piękne zdjecia i faktycznie aż zaleciało mielonymi ziarnami, aromatem...
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńLubię kawę, lubię zapach kawy, lubię Twój post o kawie i sama też pracuję nad postem o kawie! :))
OdpowiedzUsuńHa, jakiś taki kawowy okres chyba na blogach się zaczął! Całkiem nieświadomie się w niego wpisałam. ;)
UsuńCo prawda jestem jeszcze za młoda na jakieś regularne picie kawy, ale raz na jakiś czas chętnie piję. Choć niektórzy mówią mi, ze zabijam jej smak cukrem i mlekiem.
OdpowiedzUsuńCo do albumu to cudowny pomysł, aby podarować go komuś, kto w taki sposób traktuje kawę. ;)
niutta.blogspot.com
-Niuta.
Rzadko pijam kawę. Jeśli już zdecyduję się na filiżankę, to jedynie dla towarzystwa. Jednak podobnie jej Ty, bardzo lubię sam zapach kawy. Pozdrawiam serdecznie P.S. Ładne zdjęcia
OdpowiedzUsuńNajlepszy zapach kawy uzyskuje się przez ręczne mielenie w młynku żarnowym i to bezpośrednio przed zaparzeniem oczywiście w ekspresie ciśnieniowym lub jak ktoś lubi to po turecku (moje wnętrzności na takiej wymiękają). Oczywiście cukier i mleko zabijają smak kawy.
OdpowiedzUsuńNikt nie pisał jeszcze, że kawa ratuje życie tak niskociśnieniowcom jak w razie wstrząsu anafilaktycznego. Jakby nie było kofeina to też lekarstwo.
Ostatnio odkryłam zieloną kawę (podobno odchudza) co prawda smakuje jak zaparzone świeże orzechy i ma wygląd lury, można w niej zasmakować.
Urządzenie podoba mi się przemyślę zakup.
Pozdrawiam.
Jako żona kawosza i zaprzysięgła herbaciara jestem w stanie Cię zrozumieć. A urządzenie - magia! :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie jestem kawoszem - ale dobra kwaka jest zawsze jest porządana ! A tu wygląda na to że przygotowywana jest jakaś pyszna mikstura :)
OdpowiedzUsuń