Koza mistrzem koziej kuchni. Brawo ja! Oto przepis na to, jak skutecznie popsuć bezglutenową tartę, która miała być tortem zastępczym dla tych, którym gluten funduje wątpliwe atrakcje.
Składniki:
za mało mąki ryżowej
za dużo kakao
za dużo masła
za dużo soli
za gorąca galaretka w płynie
za...jefajna porcja owoców: malin, borówek i porzeczek
Sposób psucia tarty:
Ze źle odmierzonych ilości składników wyrobić ciasto. Schłodzić je w lodówce tylko przez chwilę, bo przecież wcale nie jest tak gorąco, jak się wydaje. Po schłodzeniu rozwałkować....nie? Nie daje się rozwałkować? Kruszy się i łamie? To nic. Nie wałkować - ugniatać palcami w formie do pieczenia. Oczywiście nie posmarować formy tłuszczem i nie oprószyć mąką. Piec w 180 stopniach przez około... aż zapomnisz.
Galaretkę w proszku zalać zbyt dużą ilością gorącej wody. Czekać aż ostygnie, albo nie czekać. Podobnie z upieczonym spodem tarty - nie czekać aż ostygnie, bo po co niby? Ułożyć owoce. No, to akurat mi się dziś udało! Zalać niewystygnięte ciasto niewystygniętą, płynną galaretką. Wstawić do lodówki z nadzieją, że jednak galaretka zastygnie i wszystko sklei.
Wyjąć ciasto po godzinie, spróbować ukroić. Zamiast ładnych trójkącików. wyjąć na talerz kakaowe błotko z owocami. Podawać w misce, z łychą. Najlepiej szwedzką, taką drewnianą, dużą. Prosto z korytka.
To była chyba tysięczna tarta w moim życiu. Jedyna, która okazała się być taką piękną katastrofą... ;) No, to jutro dla mojej kochanej bezglutenowej Mamy, zamiast tortu będą lody. Z posypką tartopodobną.
k
Uuuuuu, no to składam kondolencje z powodu Twojej tarty. :(
OdpowiedzUsuńMoże uda Ci się niedługo wskrzesić przepis i przygotujesz jeszcze raz... ;)
upsss..i ja mam na koncie kilka takich kuchennych wpadek.....współczuję:))
OdpowiedzUsuńHehe, dzięki kobietki! Ale ja się wcale nie przejmuję. ;) Koza też człowiek i czasem jej się takie piękne katastrofy przydarzają. ;) Buziaki i dobrego weekendu!
OdpowiedzUsuńKażdy musi czasami coś s spierdzie...Moja córka zjadła by ją pewnie z lubością. Zawsze zajadała się wszelkim zakalcami. Tarty się robi szybko, jutro zrobisz powtórkę.
OdpowiedzUsuńNie było czasu na powtórkę, środek tarty wyjedzony. ;)
UsuńO rany, ale się uśmiałam :D hahaha
OdpowiedzUsuńJa mam tak zawsze w kuchni, dlatego najchętniej w ogóle bym tam nie wchodziła.
Sto lat dla mamy ;)
Dziękuję, przekażę Mamie w... Lutym. 😉 Jutro urodziny ma mój. Najlepszy Mąż Na Świecie. 😉
UsuńKasiu niesamowita jesteś, ależ się uśmiałam :))) Pisałam już jakiś czas temu, że kocham Cię czytać ... <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję!!! :)
UsuńRozśmieszyłaś mnie do łez tym przepisem na nieudaną tartę :))))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Cieszę się bardzo! :D
UsuńTakie posty też są potrzebne... do śmiechu :-) Dzięki! :-)
OdpowiedzUsuńOj pewnie, przeciez to samo życie jest! ;)
UsuńOj dawno nie czytałam tak rozkosznej relacji z katastrofy. Brawo Ty! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :D
Usuńheheh, rewelacyjny przepis, uśmiałam się ogromnie, ale pewnie Tobie nie było do śmiechu;) Ps. jak ja nie lubię robić ciast z galaretką - nie wychodzą mi!;P
OdpowiedzUsuńRadzę nie próbować w domu! ;))))) Ps. ja lubię ciasta z galaretką....jeść! :D
Usuńja tez miała kilka takich spektakularnych wpadek :) następna tarta uda się z pewnością!
OdpowiedzUsuń