Lubię pojechać do dużego miasta, usiąść gdzieś z boku i patrzeć na ludzi. Na tą masę pędzącą do sobie tylko znanego celu. Na turystów z aparatami zawieszonymi na szyjach. Na samochody płynące po rzekach ulic.
Ale nie spotkacie mnie w tłumie. Jeśli nie muszę, w ogóle się do niego nie zbliżam. Płynę p o d p r ą d.
Turystką też bywam, ale niezbyt pożądaną. ;) Nie kupuję milionów pamiątek i kartek pocztowych (skuszę się czasami na magnes), nie zaglądam do najbardziej znanej lodziarni czy restauracji i staram się nie chodzić głównym szlakiem. A zdjęcia z podróży najbardziej lubię takie, na których nie ma ludzi. ;) Włączając mnie.
Oczywiście nie zawsze się da wszystko pogodzić. Czasami jednak wystarczy, że wzrok, a za nim obiektyw aparatu, skierujemy nieco wyżej, albo w miejsce, do którego tłum nie zagląda, i dzieją się rzeczy magiczne.
Nie jestem profesjonalnym fotografikiem i nie próbuję nim być, a zdjęcia robię głównie po to,
by wspomóc zawodną pamięć ludzką. Zatrzymać ten moment na zawsze. A przynajmniej dopóki ktoś, po mojej śmierci, nie będzie robił porządków w moim laptopie czy albumach fotograficznych. ;)
Boczna uliczka, gdzie znajdują się piękne drzwi; ciemna strona Neptuna i to, co patrzy na nas spod jego stóp; zdobione wieżyczki wystrzelone w niebo. Piękne, szare kamienice i ich nietuzinkowe rynny, widoczne z pobocznego mostu nad Motławą. Wszystko to znajduje się na gdańskim starym mieście. Gdzieś obok zgiełku,
kramów z cepelią i wydeptanych, brukowych ścieżek.
Gdańsk w ogóle jest specyficznym miastem, pięknym, płynącym nieco pod prąd i dobrze na tym wychodzącym.
Lubię tam wracać. I chociaż tym razem właściwie w Gdańsku spędziłam tylko noc w hotelu i godzinę na spacerze
po starówce tuż przed wyjazdem, warto było zajrzeć na ten moment.
Byliście w Gdańsku? Może stamtąd jesteście? A może się wybieracie?
Koza domowa poleca i wraca do rzeczywistości. ;) To był fajny weekend i mam nadzieję,
że Wy też spędziliście go przyjemnie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, kolejny spędzę w... Wilnie! :)
Ale o tym innym razem!
Uściski!
k
Kocham Gdańsk! Wprawdzie w nim nie mieszkam, ale często bywam u Mojej Kochanej Siostrzyczki!
OdpowiedzUsuńChyba nawet po cichu marzę, że kiedyś tam zamieszkamy z całą rodziną :)
Jest w tym mieście coś magicznego, czego brakuje eleganckiej Warszawie (którą też skądinąd lubię)
Pozdrawiam, i oby wycieczka do Wilna okazała się obfitująca w równie piękne zdjęcia!
Ja z koli bardzo lubię Wrocław, w którym mieszkaliśmy przez kilka lat. :) Ale Gdańsk też jest fantastyczny. :) Dziękuję!
Usuńpiękne zdjęcia
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńBardzo lubię to miasto :) Niestety mieszkam daleko, ale zawsze kiedy jestem nad morzem wpadamy do Gdańska. Miłego wypadu do Wilna :)
OdpowiedzUsuńNie - dziękuję na wszelki wypadek! ;) Pozdrawiam!
UsuńPiękne zdjęcia, a zwłaszcza spodobało mi się to pierwsze ☺
OdpowiedzUsuńDziękuję, też je lubię!:)
UsuńPokazałaś moje ulubione polskie miasto. Patrzę, a to jakby Motława od drugiej strony mostu, tylko jakaś taka przyszarzała.Teraz przypomniałam sobie, że w Gdańsku nie byłam od 9 lat. Uwielbiam klimatyczną Mariańską. Brodzących w wodzie żurawi czy czapli nie pamiętam. Tej gwiazdy młyńskiej za Długim Rynkiem też nie pamiętam. Latem będę w Sopocie, może uda mi się zaglądnąć. Ostatnio patrzyłam na Neptuna z okna zabytkowej kamienicy na przeciwko ratusza. Na dachu był balkon między dachami. Jednak mróz był - 30.
OdpowiedzUsuńPtaszyska to Wrzeszcz Górny, podobnie jak okno hotelowej restauracji. Dlatego możesz nie pamiętać. Diabelski młyn stoi stosunkowo niedługo. Może czas zajrzeć? :)
UsuńKochana piękne ujęcia nam przywozisz - tak się łudzę, że to między innymi nam! :-)
OdpowiedzUsuńAle mogłabyś choć palca u stóp wściubić w jakieś ujęcie ;-) Wiedziałabym, że tam byłaś! :-)
Z Wilna liczę choć na kosmyk włosów, ok? :-)
Oj Wam, NAM! ;) Nie ukrywam, że aparat wyciągam także z myślą o blogu. :)
UsuńUmawiamy się zatem na ten kosmyk z Wilna! ;) Uściski!
Cudowne ujęcia...kocham Gdańsk <3 kocham Trójmiasto. Szkoda, że dzieli mnie aż tyle. Wilno mówisz? już nie mogę się doczekać kadrów z podróży. Szerokości Kozo :)
OdpowiedzUsuńNie-dziękuję! ;) Będę się meldować.
UsuńByłam w Gdańsku dwa razy i raz przejeżdżałam przez niego. Czy podoba mi się? tak ale miejscami zazwyczaj mam tak z dużymi miastami.
OdpowiedzUsuńPięknie patrzysz obiektywem Kózko, z klimatem. Ja również lubię obserwować, chłonąć atmosferę danego miejsca, męczy mnie gwar i tłum.
Mam podobnie, jeśli chodzi o duże miasta. Ale to chyba naturalna kolej rzeczy... nie może być tak idealnie pięknie wszędzie, prawda? :)
UsuńDziękuję!
Stare Miasto w Gdańsku jest bardzo piękne. dostaje tam zawsze oczopląsu gapiąc się na gabloty z bursztynami... Zabawne bo ogólnie za bursztynami ostatnimi laty nie przepadam, ale tam robią wrażenie.
OdpowiedzUsuńJa nie jestem fanką bursztynu w biżuterii, chociaż zdarza mi się robić projekty z jego udziałem. Miałam taka fazę na srebro i bursztyn, gdy miałam 18 lat, ale mi przeszło. ;)
UsuńPiękne foty :) Fajnie, że dzielisz się z nami swoimi wypadami i je relacjonujesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Dziękuję! Fajnie, że zaglądacie, by to w ogóle oglądać i czytać. :)
UsuńPierwsze zdjęcie zapiera dech w piersiach, fenomenalne!
OdpowiedzUsuńCo do dużych miast, też to mam. A może to nie wynika z dużych miast, może to wynika z ludzi, którzy tam mieszkają? Najbardziej lubię przyglądać się ich zachowaniu, a duże miasta mają po prostu więcej ludzi. I też nie jestem szczególną osobą jeśli chodzi o zwiedzanie, ale żadnego punktu widokowego nie przegapię. Chyba jakieś zboczenie. Kupuję kartki, nie żeby wysłać. Dla siebie. Później patrze na nie wszystkie i przypominam sobie jak to było w tym mieście/miejscu.
Gdańsk <3 uwielbiam, to takie pierwsze "nasze" miejsce, do którego często uciekamy, zwłaszcza na Wielkanoc;) i nawet cały dzień w podroży, bo z Wrocławia to jednak kawał drogi, wcale nam nie straszny.
OdpowiedzUsuńTeż jestem turystyką niestandardową, lubię snuć się po prostu i czuć klimat miejsca, które odwiedzam, niekoniecznie zaglądając do przewodnikowych "must see", a na jedzenie wybieram się najchętniej tam, gdzie widzę najwięcej lokalsów;) ale nie trzeba jechać na drugi koniec świata, żeby odkrywać te nowe miejskie oblicza. Czasem wystarczy idąc tą samą trasą do pracy co zawsze, po prostu przejść na drugą stronę ulicy, czy spojrzeć w górę (zwykle chodzę pieszo i ileż to ją cudowności odkrywam, rozgladajac się z okien tramwaju! Zupełnie inną perspektywa!)
Wspominałam już kiedyś, że uwielbiam Twoje zdjęcia?:)
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń