W domu: miłościwie nam panujący Bałagan. Budujemy nogi do szafki (a przy okazji zmieniamy nogi krzesłom), koty przesadzają nocą kwiatki, a sąsiedzi maltretują wiertarką o wpół do szóstej rano.
Dobrze, że chociaż w głowie jako taki porządek.
Rano zastałam koty w niepokojącej (dla mnie, jasna rzecz) sytuacji: młodsza archeolog Mimi i starszy archeolog Milu dokonali makabrycznego odkrycia. Otóż w doniczce, oprócz kwiatka i ziemi jest jeszcze DNO! To dno doniczki jest tak intrygujące, że należy się do niego dokopać, by sprawdzić, czy po odkopaniu nadal jest tak samo intrygujące, czy może jeszcze bardziej. A gdy powierzchnia dna zostanie już dokładnie zbadana, należy brudnymi od czarnoziemu łapami oznaczyć cały teren wokół. Biała kanapa jak najbardziej zalicza się do terenu wokół. I roleta. Białe blaty i kapa na łóżku - także. O ścianach chyba nie muszę wspominać? (Wiedziałam, że trzymanie puszki białej farby w domu to świetny pomysł!)
Usuwam zatem ślady makabrycznych, nocnych odkryć, zabezpieczam dowody przestępstwa, przesadzam kwiaty
i zbieram skorupy... A - bogowie świadkami - ze sprzątania najbardziej lubię czytanie książek!
Hmm, może ja też bym coś stłukła? Tylko co? Bo przecież nie te tak słodko śpiące koty...
k
Ps. Odświeżyłam swoje konto na BLOGLOVIN' (klik)! Serdecznie zapraszam!
A czy Twoje koty nie spojrzały przypadkiem na Ciebie z wyrzutem "co Ty narobiłaś z tymi kwiatami"?:) moja tak robi:) Zbroi coś, po czym patrzy na mnie jakbym ja to zrobiła i odchodzi (powolutku) obrażona na mnie. Ot, kocia natura:) Ale gniewać się na nie długo nie można, bo kto będzie grzał zimą nogi;)
OdpowiedzUsuńGdy sprzątałam, spojrzały na mnie pytająco "A po co ci ta ziemia i rozbite skorupki, i resztki zielska?" ;)
UsuńJa jestem jak ten kot bury, potrafię sama taki chaos stworzyć bez celu, bez sensu, bez poszukiwania dna! Miszczunio, poprostu. Ściskam jedną ręką bo druga zaplastrowana(na marginesie tarki z Ikea ostre są!).
OdpowiedzUsuńCmok!
Hah, jesteś B O S K A! :D
UsuńSzczęśliwie moja kocica traktuje roślinki w najlepszym wypadku jako przekąskę (chyba, że mowa o ciętych kwiatach, wtedy siłą nie da się jej odciągnąć, póki nie wmłóci z pół bukietu), ale ile rzeczy poleciało podczas szarży po parapecie, bo jakiś gołąb miał czelność przysiąść w zasięgu wzroku... ;) któregoś razu, kiedy trzeci raz w ciągu godziny rozlała mi wodę do kwiatów, po prostu wytarłam nią podłogę... Koty świetnie chłoną! Kocica patrzyła z osłupieniem, a potem z lekkim wyrzutem, ale już sobie grasowanie po tamtym parapecie dopuściła;)
OdpowiedzUsuńStarszy kocur, Milu, nie przygryzał roślin, ani nie kopał w doniczkach dopóki nie pojawiła się Mała Mi. To ta moja "zmora" nauczyła go wszystkiego! ;))))
UsuńNie mam kota, ale mam dziecko, które za młodu uwielbiało wygrzebywać kwiatki z doniczek. To prawie jak posiadanie mruczka;-p
OdpowiedzUsuńSą tacy, którzy twierdzą, że dzieci są dla tych, którzy nie mogą mieć kotów. ;)))))))))))))))))))))))))
UsuńHaha :)) no to się obśmiałam z tego Twojego posta :) Makabrycznego odkrycia dokonuje się czasem i u mnie...ale kot natychmiast po dokonaniu zbrodni jest już bezpiecznie ukryty pod kanapą.
OdpowiedzUsuńU mnie teraz na wyżerana jest begonia na balkonie. Mam tylko nadzieję, że nie jest trującą ;)
Cieszę się, że mogłam Cię rozbawić. :D Właściwie to zasługa naszych pluszaków. ;)
UsuńNie mam pojęcia, czy begonia jest trująca, ale zazdraszczam uprzejmie balkonu! ;)
Ależ masz psotników w domu ;))) Ale jak tu się gniewać, gdy taki słodziak przyjdzie, pcha główkę pod rękę, domagając się głaskania i ociera się o nogi ze słodkim mruczeniem ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, Agness:)
No właśnie, jak??? :) Uściski!
UsuńA mój nigdy nie dopadł do żadnego kwiatka po to, żeby sobie pogrzebać.. gryźć, kąsać, obgryzać to i owszem, ale w ziemi te jego różowiutkie opuszki? W życiu!
OdpowiedzUsuńHa, arystokrata! U nas, proszę Panią, klasa robotnicza, dzika, z lasu! ;) Grzebanie w ziemi to hobby. ;)
UsuńWidziałam tą zieloną, zaplataną roślinkę ( n ie wiem co to za gatunek ), ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Teraz patrzę na Twoją i widzę, że jej nie doceniałam :( Strasznie mi się podoba! A koty jak to koty - taka natura - do zaakceptowania ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To jest jakiś sukulent, jaki dokładnie - nie pamiętam. Wpadł mi w oko w kwiaciarni i wrócił ze mną do domu. :) Pozdrawiam!
Usuń