Cześć i czołem!
Dziś zabieram Was na małą wycieczkę do... naszej kuchni. Mam nadzieję, że w tych wycinkach zobaczycie to, co w kuchennym sercu gra.
Na 15 urodziny dostałam od koleżanki kartkę z narysowanymi krzesłami i podpisem "Chair is always good to have, so your friend can sit beside you" ("Dobrze jest mieć krzesło, bo twój przyjaciel może usiąść obok ciebie" w wolnym tłumaczeniu). To zdanie utknęło mi w głowie na tyle, że w naszej niezbyt dużej kuchni postanowiłam zmieścić 5 krzeseł. Turkusowe krzesło to skarb znaleziony u babci w piwnicy. Dostało drugą szansę i cieszy moje oko. Postanowiłam, że siedzisko zostanie surowe, a resztę pomalowałam farbą do drewna.
Podobnie potraktowałam dwa proste krzesła: pomalowałam na biało zostawiając surowe "skarpetki" i siedzisko. Gdy robiłam zdjęcia, drugie krzesło jeszcze schło - stąd puste miejsce. Kolejne dwa, całkiem białe, są w stylu "babcinego", ale wykonane całkiem współcześnie.
Płytki to spełnione kuchenne marzenie, natomiast białe blaty to... przypadek. ;) Po prostu w pośpiechu wyszliśmy ze sklepu nie z tymi paczkami, co trzeba. Ale koniec końców - jesteśmy zadowoleni z tej zamiany. Naturalne drewniane dodatki i krople koloru przełamują laboratoryjność bieli.
W całym mieszkaniu, przewija się motyw konia, dlatego nie mogło go zabraknąć również w kuchni. Oprócz tego pięknego Konika Warmińskiego, którego dostaliśmy w prezencie, w kuchni stoją jeszcze dwa drewniane konie: jeden, niemiecki, na biegunach, a drugi, norweski, malowany w tradycyjne wzory. Jednego ze szwedzkich koników Dala spotkaliście już w poprzednim migawkowym wpisie. Kiedyś pokażę wszystkie. :)
Handmade to moja domena. Zarówno kicający pomocnicy, jak i obrazki zdobiące jedną ze ścian to moja sprawka. Myślę sobie, że w takich detalach ukryte jest DNA mieszkańców. Dla mnie dodatkowo ogromną wartość sentymentalną mają rzeczy pochodzące z domów moich przodków, dlatego wśród kuchennego szkła mam między innymi kieliszki do nalewek, które długo służyły moim Dziadkom. Kilka innych pamiątek rodzinnych także znalazło w naszym domu swoje miejsce.
Mam nadzieję, że te migawki pozwoliły Wam poczuć klimat naszej kuchni. Na pewno zobaczyliście miejsce, w którym powstają opisywane przeze mnie smakołyki oraz toczy się bujne życie towarzyskie. Bo przecież kuchnia to serce domu. :)
Ps. celowo nie dzielę się na blogu zdjęciami dokładnie pokazującymi, jak mieszkamy, bo to nie jest blog typowo wnętrzarski. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chociaż uważam, że i tak pokazałam dużo!
Uściski! k
Śliczna kuchnia, masz płytki jak ja w łazience, a zostało mi jeszcze trochę i chyba położę w kuchni :) Pamiątki rodzinne to wspaniałe przedmioty :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Te płytki mają wiele zastosowań, ale ja marzyłam o "cegiełkach" w kuchni. W łazience mamy płaskie, gładkie - łatwiejsze do umycia na większej powierzchni. :)
UsuńBardzo podobne płytki (moje są chyba nieco płytsze) mam zarówno w kuchni, jak i w łazience :) W obu miejscach wyglądają i sprawdzają się bardzo dobrze. W łazience te kafelki uzupełnione są o londony, cygara i cokoły plus nieco mozaiki co sprawia, że ci, którzy nas odwiedzają dostrzegają, że w obu pomieszczeniach są te same płytki dopiero gdy my zwrócimy na to ich uwagę ;)
UsuńTwoja kuchnia i dodatki - piękne!
piękna kuchnia a krzesło cudowne
OdpowiedzUsuńPiękna kuchnia! I te detale (radio, krzesło po babci<3). Nic tak nie cieszy jak pamiątki po bliskich:)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńTo turkusowe krzesło jest śliczne :). Masz bardzo ładną kuchnię.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzięki serdeczne. :)
UsuńJest ślicznie, klimatycznie. Ja też uwielbiam pamiątki po rodzinie i znajomych. Jest w nich ogromna magia :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie tak i te rzeczy nadają indywidualnego charakteru wnętrzom. Dziękuję!
UsuńCudowna kuchnia :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba! :)
UsuńJak dla mnie Twoja kuchnia to moloch. Ja zaczynałam od 3 krzeseł później były dwa, a skończyło się na jednym, na którym dopiero o 4 lat jadam śniadania.
OdpowiedzUsuńMam podobne krzesła, zakupione 34 lata temu.
Bardzo lubię koniki (w dekoracji) i mam jednego ulubionego na biegunach, zakupionego na rynku sandomierskim, może dlatego, że w dzieciństwie nie spełniono mojego marzenia i dostałam takiego, którego mogłabym dosiąść.
Przyznaję, że najbardziej podoba mi się kran. Nowoczesny jednak rustykalny.
Ja po latach ekspozycji pochowałam wszystko czego trzyma się kurz. Została tylko ceramika włocławska, z której się nie je, i nie trzeba jej ustawicznie myć.
No cóż totalny brak czasu i chęć wypoczynku jak tylko się da, wymusza pewne zachowania.
Świetny klimat zdjęć.
Pokazalas duzo, ale mam wielki niedosyt! Chcialabym wiecej zdjec babcinego krzesla, krzesel w skarpetkach i blatów...
OdpowiedzUsuńWarmiński konik i kicające zakrętki są cudowne. Masz piękne wnętrze z charakterem, klimatyczne, zazdroszczę!
Dziękuję, Kasiu! Obiecuję, że coś jeszcze pokażę! :)
UsuńKicające słoiki są po prostu świetne! :) Pięknie urządzona kuchnia :)
OdpowiedzUsuńduzo pokazałaś i muszę przyznam, że mam piękną, jasną i z klimatem kuchnię :)
OdpowiedzUsuńAle masz piękną kuchnię kochana! A turkusowe krzesło jest fantastyczne... więcej, więcej! :)
OdpowiedzUsuńPatrzę z zazdrością na te płytki, bo ja niestety posłuchałam rady, że będą się brudzić i w ogóle to nie praktyczne. A teraz jak widzę u innych to żałuję!
Bardzo ładne zdjęcia!
Pozdrawiam,
Magda
Dziękuję! :) Bardzo mi milo, że się kuchnia podoba! :) Muszę przyznać, że przy wyborze płytek do kuchni kierowałam się tylko i wyłącznie estetyką. ;) Dopiero później myślałam o tym, czy będą się bardziej czy mniej brudzić. W każdym razie płytki nie brudzą się bardziej, niż każde inne. To jest kuchnia, więc wiadomo, że jak się gotuje, to się brudzi. Ale nie ma większego problemu z umyciem. :)
UsuńCudną masz kuchnię. Przepiękną!
OdpowiedzUsuń