Marzec rozpoczął się "podróżą do wewnątrz". Termin wymyśliła moja przyjaciółka, a znaczy on dla nas tyle,
co poznawanie i docenianie tego, co na wyciągnięcie ręki. Marzymy o podróżach w nieznane, odległe miejsca, jednocześnie nie mając pojęcia o pięknie czyhającym tuż za rogiem.
Tak to już jest, że cudze się chwali, a swojego nie zna.
Lata spędzone poza Polską obudziły we mnie patriotyzm lokalny. Jednak po powrocie brakowało mi widoku Alp
z okna sypialni, średniowiecznych budynków w miastach, których nawet najstarsi mieszkańcy wojnę znają tylko z opowiadań, nadmiaru możliwości i perspektyw.
Wydawało mi się, że niebo tam było bardziej niebieskie. Ale szybko zmieniłam zdanie.
W 2014 roku po raz pierwszy odbyłam podróż do wewnątrz, a naszym celem było wtedy Nowe Kawkowo i przepiękne Lawendowe Pole.
Na pewno jeszcze tam wrócimy, więc będzie okazja, by Wam pokazać ten magiczny zakątek.
Natomiast w tym roku na pierwszą wyprawę zabrał nas przyjaciel. Zwiedziliśmy wieżę obronną z 1900 roku - poniemiecki Blokhaus - która zachowała się przy wciąż używanym moście kolejowym w Tomarynach. Takie wieże powstawały wtedy przy strategicznych miejscach, a urzędujący tam żołnierze mieli za zadanie bronić tych miejsc przed wrogiem. Dziś wrogiem jest upływający czas - wieża niszczeje nadgryziona jego zębem, ale także regularnie odwiedzana przez wandali. Chodzą jednak słuchy, że powstaje projekt mający na celu ocalenie tomaryńskiego Blokhaus i przeistoczenie go w atrakcje turystyczną.
Marzec pachnie mokrą ziemią, deszczem i wiatrem. Ma odcień umbry i czekolady. I chociaż za oknem aktualnie pada śnieg, czuję nadchodzącą Wiosnę. A to oznacza więcej wypraw w nieznane - choć znane.
Ściskam!
k
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój czas i komentarz. :)
Ps. bardzo proszę bez spamowania w komentarzach linkami do stron firmowych - to nie przejdzie. ;)